Środa, 14.03.2018
,,Gangster, bieg przez miasto, 112" Sen 23.00-6.20
Oglądałam wczoraj ,,Sprawiedliwych". Na początku snu byłam tą Moniką- kobietą, która ukrywała się w domu jednego z policjantów przed niebezpieczeństwem ze strony byłego męża- gangstera i jego ziomków. Nie mogła wychodzić z domu.
Pewnego jednak dnia, gdy ów policjant był w pracy, postanowiłam, że wyjdę na miasto z przyjaciółką. Gdy wracałam, zobaczyłam, że okno mieszkania jest przestrzelone kulą, a naprzeciwko wejścia siedzi typ w samochodzie, który, jak tylko się zjawiłam, zadzwonił do kogoś, powiadomić o mojej obecności. Pomyślałam wtedy, że ten gliniarz się wkurzy i że jestem mega nieodpowiedzialna, bo chciałam zrobić mu na złość, choć on mnie chronił. Przybiegł nagle facet dość umięśniony, krótko ostrzyżony, no typowy gangster. Gdy się tak zbliżał wzięłam telefon koleżanki i swój i z całej siły walnęłam nimi w ziemię, tak że się rozstrzaskały.
Zaczęłam biec z tą koleżanką przez miasto, które wydawało się jakoś dziwnie opuszczone. Bezskutecznie biegałem do miejsc, gdzie, jak myślałam, będzie dużo ludzi, a ten typ mnie nie złapie. Dobiegłam do mojego dawnego domu i tam w jednym z pokoi była biblioteka. Była to też jednocześnie sala lekcyjna. Gdy siedziałam tak w ławce, moją uwagę przyciągnęła dość gruba książka w żółto-czarnej okładce z okiem w centralnej części, podobna kolorystycznie do okładki 8 części ,,Harry Potter i przeklęte dziecko". Okazało sie też, że miała do tego film. Włączyłam go na starym telewizorze i naszym oczom ukazał się pełen akcji i przemocy film, który musiałam szybko wyłączyć, bo pani od historii zaczęła oddawać sprawdziany, jednak ja juz stamtąd wychodziłam, do pokoju obok, gdzie głównym argumentem żeby ten typ (który nagle znikąd się zjawił) zostawił mnie w spokoju, było to ze mój pies nafajdolił za łóżkiem. Nie podziałało to jednak, więc pobiegłam dalej.
Dotarłam potem do jakiejś szkoły, gdzie jeszcze trwały lekcje. Chowałam się za szklanymi drzwiami w miejscach, gdzie były pomalowane na niebiesko. W pewnym momencie widziałam, że facet siada na kanapie, gdzie próbuje zagadać go moja jedna koleżanka ze szkoły, żebym mogła mu uciec. Jestem na podwórku i zaczynam biec między budynkami i krzyczeć, że ktoś chce mnie zabić, ale każdy ma to gdzieś, więc sama podeszłam do jednej z babek z sąsiedztwa i zażądałam od niej telefonu. Ta bardzo długo się opierała i gdy już widziałam, że nic nie wskóram rzuciłam jej na dowidzenia ,,jak nie to nie, booooożeee" a gdy już sie od niej odwrocilam poleciało ,,spier***aj". Tego się chyba nie spodziewała, bo wydawała się zbita z tropu. Chciała mi wytłumaczyć, że w jednym z rogów ma obitego tego iPhone i że włącza sie go przytrzymując guzik, ale ja już po prostu wyrwałam jej go z rąk i zaczęłam biec znowu wśród kamienic.
Zadzowniłam na 112. Odebrał jakiś starszy pan, ze strasznie powolnym sposobem bycia. Chciałam mu wytłumaczyć co i jak, ale on wiedział dokładnie co się stało i twierdził, że to nic takiego. Moje argumenty, że nie mogę tak biec w nieskończoność (choć nie czułam zmęczenia), nie przemawiały do niego. Mówił, że wszystko będzie dobrze, a ja spanikowana krzyczałam do telefonu, że jeśli teraz czegoś gliny nie wymyślą to już po mnie. On jednak powiedział, żebym wracała, że nic mi nie zrobi. Wróciłam więc do tej babki oddałam jej telefon, a ten typ stał sobie, jakgdyby nigdy nic. Pomyślałam, że od początku mogliśmy sie dogadać, ale tak po ,,interwencji" 112 szybciej nam to poszło...