i-Sen.pl - Polskie Forum Świadomego Śnienia
Dziennik snów Onejromanty - Wersja do druku

+- i-Sen.pl - Polskie Forum Świadomego Śnienia (https://i-sen.pl)
+-- Dział: Dziennik Snów (https://i-sen.pl/Forum-Dziennik-Snow--44)
+--- Dział: Dziennik Snów (https://i-sen.pl/Forum-Dziennik-Snow--14)
+--- Wątek: Dziennik snów Onejromanty (/Temat-Dziennik-snow-Onejromanty--4100)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15


RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 15-08-2018

Przeniesione do mapa snu.


RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 16-08-2018

Przeniesiony do mapa snu


RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 17-08-2018

Jestem z bratem w Krakowie. Wynajęliśmy jakiś przyjemny pokój i wyszliśmy na zewnątrz. Jest zimowy wieczór. Przed budynkiem w którym mamy pokój jest pokryta śniegiem dróżka o lekkim spadku więc zjeżdżamy nią w dół i dobrze się bawimy. W końcu docieramy na dół i schodząc z plastikowej tarczy na której zjeżdżaliśmy przekonuję się, że jestem w samych skarpetach i robi mi się zimno więc chcę wracać do pokoju.
 
Wchodzimy do jakiegoś lokalu, są tu znajomi brata i rozpoczyna się impreza. Jest dużo ludzi, leją się dobre trunki, ale nikogo nie znam i po pewnym czasie zaczynam się nudzić. Spotykam Witka i zmieniamy lokal trafiając na jakąś ogromną imprezę siedzimy tam dość długo by w końcu przejść do kolejnego lokalu.
 
Jest już późno goście przerzedzili się, jest niemrawo, wszyscy są zmęczeni impreza zbliża się ku końcowi, gdzieś między stolikami snuje się siwy kelner z wąsami. Zastanawiam się kiedy obsługa nas wyrzuci i uświadamiam sobie, że to sylwester więc pewnie możemy jeszcze posiedzieć – tylko, że nie mam już ochoty.
 
W kolejnym śnie również byłem w jakiejś knajpie, atmosfera panowała taka sobie. To był jakiś bar, niewiele się tam działo. W końcu przyszli jacyś klienci zamówili coś i zapłacili bonami, cieszyli się, że tak wiele mogą tu zjeść za te bony. Lokal przypominał starą pocztę skrzyżowaną z baru z wabanku. Kiedy klienci wychodzili też postanowiłem wyjść. Wychodziło się przez mały otwór. Kiedy wyszliśmy rozejrzałem się – byłem na jakiś osiedlu gdzieś na zachodzie mojego miasta, było późno.



RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 18-08-2018

Jadę gdzieś autobusem  gdzieś na północnym wchodzie. Przejeżdżamy przez jakąś dziwną miejscowość – próbuję odczytać jej nazwę: „CITY”. Mam wątpliwości czy jest to nazwa tej miejscowości bo tablica stoi przy jakimś starym zakładzie pracy więc może to być nazwa firmy. Ta miejscowość jest intrygująca z jednej strony wygląda na starą popegeerowską osadę, ale jest rozbudowana – jakby sztucznie wybudowane ukryte miasteczko.

Autobus jedzie do wzgórza na którym są jakieś całkiem fajne domy po czym zatrzymuje się w miejscowości, która mnie intryguje. Okazuje się, że jest ona znacznie większa niż mi się wydawało. Wysiadam aby się rozglądnąć myślę, że może spotkam tu kogoś znajomego z dzieciństwa np. jako spzedawczynię z kiosku.

Znajduję się w budynku zakładu, który widziałem z drogi – jest tam wielki metalowy zamknięty pojemnik do którego mamy klucze. Jestem z jakimś chłopakiem i dziewczyną. Kiedy myślą, że ich nie widzę zaglądają do pojemnika i konspirują aby udać, że nie da się go otworzyć i dyskretnie nie dopuścić nikogo do niego. Widzę przez ściany co jest w tym pojemniku min. Są tam piękne maski z silikonu przedstawiające Bachusa, grona winne i jeszcze jakieś motywy są naprawdę piękne.
Moim towarzyszą jednak nie o ukrycie tych masek chodzi. Mnie nie interesuje to co chcą ukryć interesują mnie maski i drażni mnie ta konspiracja.
Wchodzę do pojemnika ku wyraźnemu niezadowoleniu chłopaka, który utrudnia mi to dając mi słabo świecącą zapalniczkę, ale to ja mam klucze – mnie je dano. Mówię mu, że chcę tylko jedną z tych masek i jak chce może mi ją przynieść to ustępstwo z mojej strony skoro nie chce bym tam wchodził.
 
Obok pojemnika stoją łóżka to wygląd jak jakiś pensjonat albo szpital. Zmieniam poszewki aby siostra przełożona na mnie nie nakrzyczała i była zadowolona.
 
Jestem w jakiejś wsi na południu z aparatem fotograficznym i robię zdjęcia. Jest tam wiele wspaniałych budynków i widoków. Jest piękna pogoda pierwsze zdjęcia robię pod kościołem, ujęcie kościoła potem obracam się i ujęcie pięknej starej karczmy. Niestety nie mieści mi się cała w kadrze więc robię ją fragmentami.
Kiedy fotografuje przechodzi ss-man z psem. Trochę się niepokoję jak zareaguje, ale on staje jakby oczekując na zdjęcie więc aby go nie zdenerwować robię mu też zdjęcie udając, że nie robi na mnie wrażenia choć trochę się boję.
Idę w stronę rynku i tam też robię kilka pięknych zdjęć widocznych w oddali krajobrazów – są bardzo piękne. Jedno z ujęć to droga w oddali – to zdjęcie mi nie wychodzi bo droga najpierw jest zamglona a później przychodzi chmura i robi się ciemno.

Wchodzę do pięknego starego budynku i tam też robię kilka pięknych zdjęć. Nie jestem sam towarzyszy mi siostra i jeszcze jakaś dziewczyna. Wchodzimy do jakiegoś domu gdzie mieszka ktoś znajomy – dom w środku jest bardzo piękny. Przechodzę przez salon i wychodzę na taras by zrobić kilka zdjęć. Czuję, że popełniłem gafę tak z butami przechodząc przez czyjś dom i rządząc się. Z tarasu robię kilka pięknych ujęć.
 
Później palę w piecu i chcę wysuszyć kilka ubrań, ale z powodu pośpiechu, kładę je na żarze w środku i szybko orientuję się, że się spalą dolewam wody – omal nie spaliła się moja żółta nepalska koszula. Zaglądam do pieca, mój dres z paskami już dogorywa a wcześniej włożona koszulka już się spaliła. Myślę trudno, w sumie ten dres i tak był stary, może nikt nie będzie mi miał tego za złe i uświadamiam sobie, że lepiej suszyć ubrania na zewnątrz pieca.

Po obudzeniu pomedytowałem, ale nadal byłem senny więc postanowiłem wejść w sen. Położyłem się i za pomocą rotacji świadomości uśpiłem ciało, wzmocniłem oddech by uzyskać klarowność umysłu i zacząłem wchodzić w sen. Po jakimś czasie znalazłem się we śnie.
 
Siedziałem ukryty w jakimś magazynie w arabskiej miejscowości. „Pamiętałem”, że ukryłem się tu przed groźnymi gangsterami, którzy mnie szukali. Pomyślałem co mi z ld, w którym gonią mnie gangsterzy, a siedzenie w magazynie też żadna zabawa.

Wszedłem pod dach by się rozejrzeć – na tyłach magazynu rozciągała się pustynia, wydała mi się mało ciekawa więc poszedłem w prawo. Tu zobaczyłem drużkę, kilka arabskich domków a w oddali wzgórza, gdzieniegdzie snuli się jacyś ludzie, ale niewielu ich było. Pomyślałem, ze wygląda to obiecująco. Poszedłem na przód sklepu – tu zobaczyłem panoramę na całe arabskie miasteczko, było spore a magazyn znajdował się na samym skraju. Nigdzie nie widać było moich prześladowców, ale wiedziałem, że tam byli a nie chciałem aby popsuli mi tak dobrze zapowiadające się ld. Widziałem też, że dróżka podchodząca pod magazyn jest pusta.

Wykorzystując, ze to ld sprawiłem, że zza zakrętu wyjechała ciężarówka i zatrzymała się pod magazynem w którym się ukrywałem i zaczął się załadunek. Wśliznąłem się do ciężarówki i ruszyliśmy w stronę gór. Jechaliśmy dość długo, a kiedy doszedłem do wniosku, ze jesteśmy już daleko od miasta. Wyfrunąłem z niej i zacząłem latać ciesząc się ld. Lecąc zastanawiałem się gdzie by tu się udać. Pomyślałem, że polecę na północ by znaleźć jakiś fajny las. Po pewnym czasie wypatrzyłem odpowiedni las i tam wylądowałem koło olbrzymiej sekwoi i zacząłem napawać się urokami lasu. Pomyślałem, ze taka sekwoja może być miejscem mocy i kiedy jej się przyglądałem dostrzegłem ścieżkę czerwonego światła. Znów zacząłem lecieć za tym światłem aż w końcu trafiłem na jakąś polanę – to bez wątpienia było miejsce mocy. Wylądowałem tam i zaczałem chłonąc moc.

Pomyslałem, ze nigdy dotąd w ld nie zmieniałem się w kamień a to musi być ciekawe. Przeistoczyłem się w skałę na środku tej polany. Faktycznie wrażenie było ciekawe więc utrzymywałem obraz, że jestem skałą przez dłuższy czas zgodnie z zaleceniem Don Juana. PO jakimś czasie przyszła mi myśl, że mogę przekształcić się w piasek i uczyniłem to. Było również ciekawie, ale utrzymywani się jako piasek pochłaniało energię więc po jakimś czasie przestałem trzymać ten obraz i pasek którym byłem zaczął wirować i zmieniłem się spontanicznie Indianina okrytego niebieską szatą z piór. Zacząłem tańczyć i wirować wznosząc się w górę i za chwilę obudził mnie telefon.
 
Pomyślałem, że nadal jestem senny więc spróbuję jeszcze raz wejść w sen tym razem tworząc bańkę snu. Kiedy znów straciłem poczucie ciała znalazłem się w stworzonej bańce światła, gdzie zacząłem tańczyć i wykonywać różne ruchy wzmacniając swoje senne ciało, było dobrze, ale w pewnym momencie film mi się urwał i obudziłem się po godzinie.



RE: Dziennik snów Onejromanty - Isabela - 18-08-2018

Zastanawiam się, co takiego robisz na jawie, że masz potem tak niesamowite sny i znakomicie je zapamiętujesz.


RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 18-08-2018

Na jawie nie robię nic specjalnego, a to, że pamiętam sny chyba wynika z wielu lat treningu, zapisywania snów, rozwijania ich zrozumienia i pewnego zrozumienia snów i śnienia wynikających z praktyki. Zawsze przed snem staram się uspokoić, zrelaksować, oczyścić z wrażeń dnia i trochę pomedytować bo wiem, że kiedy zasypiam ze spokojnym jasnym umysłem moje sny będą wyraziste i dobrze je zapamiętam a kiedy zasypia się z napięciami i pomieszaniem to sny też są takie i trudno je zapamiętać. To co wnosimy do snu w nim się maniefestuje. Jesli sny są dla nas ważne to obdarzają nas różnymi darami i pamiętamy je. Jak powiedział Fromm wszystkie sny są znaczące i doniosłe a jak gdzieś napisano niezrozumiany sen jest jak nieprzeczytany list. Ja staram się dokłdnie zapamiętywać sny, a kiedy je zapisuje często pojawia się jasne zrozumienie tego co ten sen do mnie mówi, albo jakie ma znaczenie. Niekiedy znaczenie jest bartdzo jasne a niekiedy nie, ale zawsze próbuję zrozumieć bo wierzę, że śnimy tylko o czymś dla nas ważnym. Niekiedy pytam sny o radę a one mi precyzyjnie odpowiadają. Myślę, że ludzie nie pamiętają snów z różnych powodów a przede wszystkim dlatego, że nie próbują ich zrozumieć i traktują je instrumentalnie a one są w istocie przejawem głębokiej mądrości i jeśli się to docenia one się odpłacają prowadząc nas, radząc nam i pomagając.

Są też konkretne metody zwiększające wyrazistość i pamiętanie snów np. wyciszająca medytacja przed snem czy odpowiednie oddychanie.



RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 19-08-2018

przeniesiony


RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 20-08-2018

Jestem w swoim ogrodzie i próbuję wyjechać zeń samochodem. Jest bardzo nierówno i nie ma wiele miejsca na manewry, ale po wielu próbach udaje mi się dojechać do bramki. Nie chce mi się wysiadać więc powoli popycham ją samochodem i wyjeżdżam na chodnik. Patrzę przez przednią szybę i wygląda, że wgiąłem błotnik i chyba uszkodziłem reflektor. Kiedy przyglądam się uważnie widzę wgięcia po bokach i na masce lakier zdarty aż do metalu. Niemożliwe aby to było wynikiem popychania bramki. Wychylam się przez okno i to samo widzę na dachu. Przypominam sobie, że była burza z gradobiciem i to ona musiała mi zniszczyć samochód. Czuję ulgę, ze to nie moja wina i jest szansa na ubezpieczenie.
 
Wysiadam z samochodu i idę na zewnętrzny północnozachodni róg ogrodu. Rozglądam się i widzę straszliwe zniszczenia po burzy. Miasto wygląda jak po bombardowaniu; gruzy, pozrywane dachy, powyrywane okna, całkowicie zniszczone domy. Patrzę na swój dom, wygląda na cały. Obok mnie płacze jakiś mężczyzna, który stracił dobytek całego życia, przytulam go bo cóż mogę powiedzieć. Idę wyżej do sąsiada, okazuje się że jego dom też przetrwał.
 
Jestem w mojej sypialni na poddaszu, widzę, ze cos przecieka przy północnej ścianie. Przechodzę przez sufit i znajduję się na strychu. Widzę drewnianą konstrukcję dachu, przypominającą kopułę. Jestem zaskoczony, przyglądam się uważnie i zaczynam się wspinać do jej szczytu. Znajduję w niej przejście i próbuję się przecisnąć. Początkowo obawiam się, że mi się to nie uda i chcę się wycofać, ale w końcu udaje mi się przejść i znajduję się pod dachem krytym dachówką. Dach jest w porządku, jest kilka szpar, ale nie takich które były by problemem.
Wspinam się dalej, odnajduję duże pomieszczenie z rzędem łóżek, widzę, że bardzo dawno nikt tu nie był, ale jest w zadziwiająco dobrym stanie.
 
W kolejnym śnie jestem z siostrą gdzieś na południu jedziemy przez góry. W pewnym momencie zatrzymujemy się aby oglądnąć jakąś atrakcję. Obok drogi wznoszą się wzgórza, kiedy tam idziemy odkrywamy nieckę z dziwnie ukształtowaną sztucznie ziemią w centrum której są jakieś skały, coś jakby kamienny krąg. Znam to miejsce z innych snów, ale teraz wygląda zupełnie inaczej.
Oprócz nas jest tam wycieczka jakiś dzieci i razem z nimi zmierzamy ku wyjściu z niecki. Idziemy dość szybko i w ostatnim momencie orientuję się, że przede mną jest wysoka skarpa. Wywracam się na plecy aby nie spaść i krzyczę do siostry idącej za mną aby się zatrzymała. Nie udaje jej się, przez jakiś czas walczy aby się nie zsunąć, próbuję do niej dojść, ale nie udaje mi się na czas i ona spada.
Mam nadzieję, ze nic się jej nie stało, ale po chwili wyłania się i wydrapuje na miejsce gdzie jestem. Widzę u podnóża skarpy jakieś świątki, ale skarpa jest spora i nie ma jak zejść więc przyłączamy się do grupy dzieci by znaleźć bezpieczne zejście z tej skarpy.
 
Jestem w jakimś hotelu robotniczym na ogromnej budowie. Chodzę po okolicy widzę potężne maszyny i ogromne konstrukcje. W końcu wracam do hotelu, widże sprzątaczkę, potem jednego z robotników. Spotykam dwu znajomych i opowiadam im o sensacyjnym odkryciu dowodzącym, ze Atylla urodził się na Wawelu. Znajomi są podekscytowani. Idę dalej spotykam dwu robotników. Mówię im o Atylli, ale oni nigdy nie słyszeli o nim, tłumaczę im kim był, ale oni kojarzą to z bitwą pod Grunwaldem. Tłumaczę, ze Atylla żył tysiąc lat wcześniej, ale już bez przekonania.



RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 21-08-2018

Przeniesiony do mapa snu


RE: Dziennik snów Onejromanty - Onejronauta - 22-08-2018

Leżę na brzuchu i słucham ważnych wiadomości z Rosji ma to coś wspólnego ze zmianą władzy – Putin zostaje premierem i nowy kierunek polityki ogłasza czy coś takiego. Schodzę z dachu i mówię o tym znajomemu.
Potem sen rozwinął się ciekawie i był bardzo wyrazisty nie jestem na 100% pewien czy był to ld o wartkiej interesującej akcji. Po nim obudziłem się i postanowiłem go sobie odtworzyć będąc pod wrażeniem nastroju, ale że nie otworzyłem oczu i za bardzo się odprężyłem zasnąłem ponownie i zapomniałem sen bo przyśnił mi się kolejny:
 
Jadę pociągiem z koleżanką, jedziemy do Muszyny. Kiedy dojeżdżamy wstępujemy po drodze do znajomego weterynarza, rozmawiamy wesoło, chce mu opowiedzieć kawał o weterynarzu i zajączku, ale nie mogę sobie przypomnieć puenty, tak samo z drugim kawałem. „Przypominam sobie”, że te kawały czytałem w angorze.
 
Wychodzimy wszyscy razem i idziemy przez mostek w lesie „przypominam sobie”, że czytałem jak w niektórych państwach islamu traktowano kobiety czego wzorce przeniesiono do europy. („wspomnienia” we śnie są mniej brutalne niż w rzeczywistości w zasadzie są humorystyczne). Postanawiam to opowiedzieć weterynarzowi sądząc, że mu się to spodoba.
 
Kiedy przechodzimy przez most idziemy przez mały lasek gdzie widzę kilka muchomorów, które postanawiam zebrać, ale jak się okazuje siedzą w nich śmierdzące paskudne owady więc je wyrzucam. Za chwilę dostrzegam grzyby wyglądające na jadalne i zaczynam je zbierać. Okazuje się, że kawałek dalej moja siostra też zbiera grzyby więc jej oddaję te co znalazłem zadowolony, że nie będę musiał na nie uważać aby się nie zgniotły a i siostra będzie zadowolona mając więcej grzybów.
 
Idziemy dalej i dochodzimy do kolejki linowej, która wiezie nas do Muszyny. Na szczycie jest dworzec kolejowy i masa ludzi stoi w kolejce do windy, która ma ich zawieść na duł do Muszyny – myślę, że to sprytny pomysł bezpłatny wyjazd, ale za to płatny zjazd.
Weterynarz mówi, że dla turystów i śmiejąc się prowadzi nas obok schodami w dół.
 
Wchodzimy do pokoiku wyglądający na salę szkolną i spotykamy tam znajomego, który wita się z Weterynarzem jak stary znajomy. Pytam się: skąd się znacie?  Znajomy mówi, że on też jest z Muszyny i chodzili z weterynarzem razem do szkoły. Dziwię się i mówię, że zawsze byłem przekonany, że znajomy pochodzi z zupełnie innej miejscowości. On wyjaśnia, że tam tylko pracuje.
 
Idę dalej i przed wyjściem widzę babcie w czarnych chustach, serdakach i brązowych spódnicach dziwię się po co zachwycać się Rumunią jak pod nosem ten sam folklor. Zaglądam przez drzwi i na polu widzę w rzędach ustawionych baców w podobnie ciemnych strojach. Wracam i śmieję się, że czeka tam armia baców. Weterynarz wyjaśnia, że to na turystów aby ich zawieść do kwater. Nam załatwi transport z niedźwiedziami. Kładę się ubawiony a on podnosi mnie i daje na ramię niedźwiedziowi, którego prowadzi baca i niedźwiedź niesie mnie.
 
Widzę nad rzeczką rząd baców z wędkami – też dziwi mnie ten folklor. Docieramy do miejsca gdzie są fundamenty nowego domu weterynarza. Mówi on, że podobudowywali się do jego fundamentów, różni ludzie np. ksiądz który wrednie wyświęcił swój dom, a jego już nie.
Pytam dlaczego nie skończy domu i się tu nie przeniesie z żoną, miałby blisko do pracy. On mówi, że nie chce bo jest miejscowym a tu są powiązania rodzinne, a tam gdzie mieszka jest obcym bez zobowiązań i ma spokój.
 
Sen był niezwykle wyrazisty a mój umysł funkcjonował w nim niemal jak na jawie nie licząc niektórych fałszywych wspomnień. Wszystko działo się w czasie rzeczywistym nie było żadnych przeskoków, wszystko było trwałe. Wszelkie dziwne i niezwykłe rzeczy znajdowały proste i logiczne wytłumaczenia. Dziwna trasa dojazdu do Muszyny to przemyślana kalkulacja aby na tym zarabiać, armia dziwnie ubranych baców, to folklor dla turystów, a niedźwiedzie noszący ludzi to już hit atrakcja dla wybranych.
Po tym śnie też się obudziłem - wypoczęty otworzyłem oczy zapamiętałem go, ale że było jeszcze ciemno zasnąłem ponownie śniąc kolejne sny:
 
Jadę autobusem na wycieczkę gdzieś za granicę siedzę koło kierowcy, miedzy kierowcą a mną na podeście siedzi jakaś moja znajoma. Dojeżdżamy na miejsce i wracamy, wysiadamy w rynku niedaleko. Mimo, że fajnie się jechało myślę, że bez sensu było jechać tam i z powrotem – po prostu zbyt drogo to wyszło.
Sen był dość rozbudowany i trwał dość długo choć jego treść sprowadzała się do tego co opisałem. Nie budząc się śniłem kolejny wyrazisty sen:
 
Jestem z siostrą na jakiejś ulicy, która jest w trakcie budowy. Budują ją ekipy złożone z trzech ludzi, jeden ciągnie walce drugi kieruje nim a trzeci jest odpowiedzialny za kota. Siostra ma dołączyć do pracujących i jest bardzo zadowolona. Idziemy przyjrzeć się drugiej ekipie. Jest taka sama tylko zamiast kota ma psa. Zastanawiam się na czym to polega, jaka jest funkcja kota czy psa, podejrzewam, że ma on wyłapywać gryzonie na obrzeżu drogi.
 
Przyglądam się obszarowi budowy, asfaltowymi drogami objęte jest całe wzgórze, jakby płaskowyż na którym jest miasteczko. Myślę, że jednak powinny to być doliny. Wokół płaskowyżu są pola z dojrzałym zbożem, rozciągające się na stromych stokach tuż poniżej linii skał. Schodzę po dwumetrowej skale do linii pola i wspinam się po niej wzdłuż pól, aż dochodzę do miejsca gdzie skała skręca. Myślę, że dalsza taka wspinaczka jest trochę ryzykowna, schodzenie na pola, ale są one zbyt strome więc postanawiam wydrapać się ponownie na płaskowyż. Ostrożnie drapię się wykorzystując też drzewo rosnące przy skale, nie jest ono zbyt solidne więc tylko wykorzystuję je dla utrzymania równowagi. Kiedy wdrapuję się pod sam szczyt okazuje się, że fragment skały nade mną kiwa się.
 
Sprawdzam na czym polega to kiwanie i na ile jest groźne. Jest ze mną też małe zwierzątko które wspina się z mozołem, dla niego ta wspinaczka jest wyzwaniem  o wiele trudniejszym niż dla mnie, wspina się z determinacją, punktem honoru dla niego jest dostać się na szczyt samodzielnie, bez mojej pomocy, na górze czeka moja siostra. Ponieważ zwierzątko mi przeszkadza i opóźnia wspinaczkę, podnoszę je wyżej z czego jest niezadowolone, wije się i prycha. Najchętniej przeniósłbym szkraba na sam szczyt i podał siostrze, ale nie chcę mu robić przykrości i przeszkadzać w wyzwaniu więc pozwalam mu wspiąć się samodzielnie na ostatnim etapie i poczekać aby wreszcie móc samemu dostać się na szczyt.
 
Kolejny sen był bardziej niemrawy:
Jestem na jakimś placu jest wieczór. Idę do sklepu z frytkami i innym jedzeniem bo jestem głodny. Sprzedawczyni mówi, że już nie ma frytek ani tego co chce bo już niedługo będzie zamykać a przygotowanie potrwa. Liczę pieniądze i pytam czy do następnej przerwy będzie gotowe abym mógł szybko przyjść i kupić – mówi, że tak choć trochę się waha, jestem zadowolony, że się udało. Na następnej przerwie będę tez mógł wziąć więcej pieniędzy.
 
Po nim nastąpił bardziej przyjemny barwny emocjonalnie sen:
 
Jestem w jakimś domu w okolicach tego samego placu co w poprzednim śnie u jakiegoś nowego znajomego. Rozmawiam z kimś i pojawia się temat boksu. Mówię, że dawno nie boksowałem, ale lubię to i jak ma ochotę to chętnie z nim poboksuję. Początkowo wydaje mi się to luźną wesołą przyjacielską rozmową, kiedy jednak wygłaszam tę deklarację zauważam, że wszyscy przysłuchują się dyskretnie tej rozmowie z wesołością.
Uświadamiam sobie, że chodziło o to czy się nie przestraszę. Jestem tym zdziwiony bo nie przechwalałem się tylko faktycznie mam ochotę poboksować i bardzo mnie ta myśl cieszy. Tłumaczę więc, że bardzo lubię boks i cieszę się, że będę miał okazję, nie musi się przejmować będzie to lekki przyjacielski sparing a nie mordobicie aby pokazać kto jest lepszy. Znajomy mówi, że zna te przyjacielskie lekkie sparingi gdzie pod pozorem lekkiego uderzania, każdy zaznacza, że nawet to lekkie uderzenie w jego wykonaniu to dynamit. Śmieję się i mówię, że to normalne inaczej walka nie miała by smaczku tym niemniej w takich walkach zazwyczaj nikomu krzywda się nie dzieje i nikt normalny nie ma urazów o to do sparing partnera za to jest wiele zabawy, śmiechu i emocji, dlatego to lubię. Gość z którym się umówiłem wygląda na zawodowca a nie na zakompleksionego łajzę, która musi udowadniać, że jest lepszy więc sparing będzie ciekawy i przyjemny. Nowy znajomy jakoś to zbywa i mówi, że i tak najpierw musimy kupić papierosy.
 
Jedziemy do automatu znajomy chce iść kupić, ale biorę kasę, niedoszły sparing partner też daje pięćdziesiąt złotych bo nie możemy żerować na naszym znajomym. Wchodzimy do sali zastawionej automatami przy – przy każdym ktoś stoi. Dziewczyna przy najbliższym niechętnie puszcza nas kiedy dowiaduje się, że chcemy kupić tylko papierosy i wyjść. Najpierw kupuje mój nowy znajomy. Później ja za pięćdziesiątkę, po czym przypominam sobie, ze mam żetony, które warto wykorzystać bo później nic mi po nich a jest okazja. Wkładam do automatu kartę z żetonami a on ją wciąga i blokuje się. Myślę co za dziadostwo, ale to nie problem i tak nie potrzebowałem tych żetonów.
 
To, że wszystkie sześć snów były wyraziste oraz to, że oprócz pierwszego wszystkie zapamiętałem i każdy trwał dość długo i był spójny wiąże z faktem, że bezpośrednio przed snem praktykowałem medytację wyciszającą aby się odprężyć i wyciszyć po męczącym dniu.

Jak widać metoda Chodkiewicza, którą stosuje od pięciu dni znów okazała się rewelacyjna. Codziennie pamiętam po kilka snów i to bardzo wyraźnie. Ponadto sugestia „Mogę obserwować swoje sny, obserwuję je i będę je dobrze pamiętał” nie tylko sprawia, że zadziwiająco dobrze pamiętam sny, ale dostrzegam w nich wiele szczegółów tak jakbym je obserwował o wiele uważniej niż do tej pory. Np. w dzisiejszym śnie bardzo wyraźnie zaobserwowałem wiele stanów emocjonalnych, subtelnych odczuć i niuansów co zazwyczaj zdarzało się tylko w wyrazistych wysoce świadomych snach. Tak samo byłem świadomy wszystkich odczuć i subtelnych złożonych stanów emocjonalnych swoich jak i miejsca. Widać sugestia ta nie tylko zwiększa pamiętanie snów, ale i percepcję w nich stąd pewnie są takie wyraziste i realistyczne. Ponadto naturalnie potrafię emocjonalnie zrozumieć te sny i odnieść je do emocjonalnych doświadczeń jawy – to jawi się w tak wyrazisty i oczywisty sposób, że aż dziw bierze.