25-09-2017, 16:47
Mam pewne domysły co do tego, co ten sen może oznaczać, ale równocześnie mam wiercące dziurę w brzuchu poczucie, że coś mi umyka. Dlatego tu piszę - może czyjaś perspektywa zwróci moją uwagę na to, czego teraz nie potrafię zobaczyć?
Nie pamiętam kiedy ostatnim razem przyśniło mi się coś tak mocno "symbolicznego" - zwykle moje sny nie opierają się tak mocno na statycznych obrazach, kontrastach i wrażeniach, są raczej wypełnione akcją i interakcją. Zwykle łatwo też mi wyśledzić skąd jaki motyw się wziął.
Sen zaczyna się obrazem klatki schodowej. Jest drewniana, nowa, ale stylizowana na używaną. Idę powoli na poddasze. Jestem praktycznie pewna, że znajduję się w eleganckim lofcie, gdzie zostałam zaproszona na jakiś biznesowy raut. Drzwi na poddasze są otwarte, widzę w perspektywie nogi innych gości. Wszyscy są w czarnych spodniach od garniturów i wypastowanych na błysk, skórzanych półbutach w tym samym kolorze. W samym środku tłumu nóg, nagle dostrzegam bose stopy w japonkach. Zamiast nogawek garnituru - krawędź białej sukmany. Jestem zszokowana i zaczynam się zastanawiać: "Kim jest ten człowiek, dlaczego w ogóle tu jest?".
W palącej ciekawości przyspieszam kroku, w końcu staję w progu. Wita mnie widok pokoju wypełnionego młodymi, białymi mężczyznami w garniturach. Mają niemal identyczne ciała i twarze oraz czarne krótkie włosy zaczesane z pomocą brylantyny. Część z nich zerka obojętnie w stronę drzwi (w końcu coś się w nich poruszyło), część nawet nie odrywa się od rozmów. Na środku pokoju stoi samotnie człowiek o okrągłej twarzy okolonej przez burzę długich, czarnych włosów. Jest ubrany w białą sukmanę. Ma lekko skośne oczy (a może tylko mruży je przy uśmiechu?). Zastanawiam się co robi tutaj mężczyzna o twarzy - niemal - dziecka. Przez tę twarz nie mogę się zdecydować czy jest dorosły, czy nie.
Kiedy mnie dostrzega, uśmiecha się szerzej i zdejmuje jedną rękę z rękojeści srebrnej szabli, którą - dopiero teraz zauważam - miał przy boku. Patrzy wprost na mnie, bardzo przyjaźnie, i unosi lekko dłonie - w geście powitania albo błogosławieństwa. Jego twarz i ręce są pokryte złotą farbą.
Przypomina mi trochę samuraja, ale strój i broń są raczej zdjęte z sarmaty. Przez swój gest i promieniujące złoto, kojarzy mi się z ikonicznymi wizerunkami Chrystusa.
Nie pamiętam kiedy ostatnim razem przyśniło mi się coś tak mocno "symbolicznego" - zwykle moje sny nie opierają się tak mocno na statycznych obrazach, kontrastach i wrażeniach, są raczej wypełnione akcją i interakcją. Zwykle łatwo też mi wyśledzić skąd jaki motyw się wziął.
Sen zaczyna się obrazem klatki schodowej. Jest drewniana, nowa, ale stylizowana na używaną. Idę powoli na poddasze. Jestem praktycznie pewna, że znajduję się w eleganckim lofcie, gdzie zostałam zaproszona na jakiś biznesowy raut. Drzwi na poddasze są otwarte, widzę w perspektywie nogi innych gości. Wszyscy są w czarnych spodniach od garniturów i wypastowanych na błysk, skórzanych półbutach w tym samym kolorze. W samym środku tłumu nóg, nagle dostrzegam bose stopy w japonkach. Zamiast nogawek garnituru - krawędź białej sukmany. Jestem zszokowana i zaczynam się zastanawiać: "Kim jest ten człowiek, dlaczego w ogóle tu jest?".
W palącej ciekawości przyspieszam kroku, w końcu staję w progu. Wita mnie widok pokoju wypełnionego młodymi, białymi mężczyznami w garniturach. Mają niemal identyczne ciała i twarze oraz czarne krótkie włosy zaczesane z pomocą brylantyny. Część z nich zerka obojętnie w stronę drzwi (w końcu coś się w nich poruszyło), część nawet nie odrywa się od rozmów. Na środku pokoju stoi samotnie człowiek o okrągłej twarzy okolonej przez burzę długich, czarnych włosów. Jest ubrany w białą sukmanę. Ma lekko skośne oczy (a może tylko mruży je przy uśmiechu?). Zastanawiam się co robi tutaj mężczyzna o twarzy - niemal - dziecka. Przez tę twarz nie mogę się zdecydować czy jest dorosły, czy nie.
Kiedy mnie dostrzega, uśmiecha się szerzej i zdejmuje jedną rękę z rękojeści srebrnej szabli, którą - dopiero teraz zauważam - miał przy boku. Patrzy wprost na mnie, bardzo przyjaźnie, i unosi lekko dłonie - w geście powitania albo błogosławieństwa. Jego twarz i ręce są pokryte złotą farbą.
Przypomina mi trochę samuraja, ale strój i broń są raczej zdjęte z sarmaty. Przez swój gest i promieniujące złoto, kojarzy mi się z ikonicznymi wizerunkami Chrystusa.