28-03-2018, 12:20
Właśnie się obudziłem z pierwszego LD jaki miałem od założenia tu konta. Jak pisałem w przywitaniu, miałem już kilka dobrych świadomych snów ale od teraz zaczynam zabawę na poważnie więc zeruję licznik.
Poszedłem spać o 2giej, obudziłem się o 10tej. Zajęcia mam na później więc poszedłem znów spać.
Miałem zwykły sen, byłem na imprezie, coś tam się pobawiłem i nie chciało mi się wracać nocnym busem więc zasnąłem u koleżanki. Nic szczególnego.
LDek:
Obudziłem się w swoim łóżku. Nie zgadzało mi się, bo przecież zasnąłem na domówce no ale dobra. Szukając telefonu by sprawdzić ile mam czasu do zajęć tknęło mnie żeby zrobić test rzeczywistości. Zatykam nos i... WOW, mogę oddychać. Spałem w majtkach i było zimno więc najpierw poszukałem ubrań, robiłem to bardzo wolno bo zmęczony i na kacu z poprzedniego snu xD.
Chciałem pozwiedzać senny świat. Podchodzę do okna, rozglądam się i widzę że rzeczywiście troszkę inna konfiguracja budynków niż za moim oknem w realu. Ubrany wchodzę na parapet, patrzę w dół a tam spora przepaść do trawy, mieszkam na 7 piętrze. Zlecieć nie zlecę, bo nie umiem (choć w poprzednich LD testowałem latanie, na początku z przedmiotem trzymanym w ręku którym nadawałem kierunek a później zwyczajnie i nawet mi wychodziło, ale to były "głębsze" sny i miałem przeczucie że dziś mi się nie uda). Stwierdziłem że zejdę po elewacji przyczepiony rękami i nogami jak spider-man czy James Bond z gadżetami. Nigdzie mi się nie spieszy, nie ma co ryzykować, więc wróciłem do pokoju przetestować zdolności wspinaczki na ścianie. Skakałem przy niej przez chwilę jak upośledzony i nic nie wychodziło xD no trudno. Przeczytałem kiedyś, że umysł nie jest gotowy na akceptację zjawisk nadnaturalnych nawet w śnie, a przynajmniej nie u początkującego. Spróbowałem więc zrobić coś łatwiejszego. Zamknąłem oczy i pomyślałem "w kieszeni mam gumy orbit". Niestety wsadzając rękę do kieszeni poczułem tylko materiał spodni.
No dobra, nie zlecę, nie zejdę po ścianie budynku, więc mało spektakularnie zejdę 7 pięter po schodach.
Przed wyjściem z pokoju, sen mi rzucił dodatkiem graficznym w postaci połączonych pępowiną przestrzelonych głów 4 noworodków leżących w rogu na stoliku. Podszedłem bliżej by się przyjrzeć, jednak był to prawdziwie przerażający widok więc zatrzymałem się metr od głów, spojrzałem na nie nieco dokładniej, po czym wyszedłem z pokoju.
Na korytarzu zacząłem latać. Niezbyt mi to wychodziło, zamiast lecieć prosto najczęściej trafiałem głową w sufit. Podleciałem do schodów i tu pomyślałem, że może zamiast schodzić spróbuję zlecieć te 7 pięter pomiędzy barierkami, w każdym budynku jak się popatrzy z wysoka widać taką szczelinę aż do parteru. Tak właśnie zrobiłem. W trakcie spadania, szczelina zamieniła się w tunel/zjeżdżalnie, więc spokojnie sobie zjechałem do parteru. Ciekawym dodatkiem był licznik metrów do końca zjazdu :d Na końcu, zamiast oczekiwanego parteru, wjechałem do kasyna, gdzie przywitał mnie świecący się na filoletowo-różowo napis "Vendetta". Wchodzę do kasyna, a tam kebab.
No spoko, głodny nie jestem, ale jakiś dziwny gość mi wcisnął do ręki 50 zeta, to przejrzałem dokładnie wywieszone menu i wybrałem meksykańskiego kebaba z pikantnym sosem. Podczas czekania zagadał do mnie ten dziwny gość. Był duży i wytatuowany, trochę się go bałem. Z mostu zaczął mi mówić o swojej ślicznej córeczce i zmuszać mnie do oglądania jej zdjęć. "Śliczna córeczka" miała zdeformowaną twarz jakby wpadła pod 3 auta z rzędu. Nie chciałem być niemiły więc mu przytakiwałem jaka to ona fajna. W tym momencie sen się nagle skończył, wrzuciło mnie do reala i od razu zabrałem się za wpis tutaj.
Dopiero zaczynam, więc miło by mi było usłyszeć jakieś opinie. Jaki mam styl pisania, czy ciekawie się czyta, może powinienem trochę zwięźlej pisać.
Poszedłem spać o 2giej, obudziłem się o 10tej. Zajęcia mam na później więc poszedłem znów spać.
Miałem zwykły sen, byłem na imprezie, coś tam się pobawiłem i nie chciało mi się wracać nocnym busem więc zasnąłem u koleżanki. Nic szczególnego.
LDek:
Obudziłem się w swoim łóżku. Nie zgadzało mi się, bo przecież zasnąłem na domówce no ale dobra. Szukając telefonu by sprawdzić ile mam czasu do zajęć tknęło mnie żeby zrobić test rzeczywistości. Zatykam nos i... WOW, mogę oddychać. Spałem w majtkach i było zimno więc najpierw poszukałem ubrań, robiłem to bardzo wolno bo zmęczony i na kacu z poprzedniego snu xD.
Chciałem pozwiedzać senny świat. Podchodzę do okna, rozglądam się i widzę że rzeczywiście troszkę inna konfiguracja budynków niż za moim oknem w realu. Ubrany wchodzę na parapet, patrzę w dół a tam spora przepaść do trawy, mieszkam na 7 piętrze. Zlecieć nie zlecę, bo nie umiem (choć w poprzednich LD testowałem latanie, na początku z przedmiotem trzymanym w ręku którym nadawałem kierunek a później zwyczajnie i nawet mi wychodziło, ale to były "głębsze" sny i miałem przeczucie że dziś mi się nie uda). Stwierdziłem że zejdę po elewacji przyczepiony rękami i nogami jak spider-man czy James Bond z gadżetami. Nigdzie mi się nie spieszy, nie ma co ryzykować, więc wróciłem do pokoju przetestować zdolności wspinaczki na ścianie. Skakałem przy niej przez chwilę jak upośledzony i nic nie wychodziło xD no trudno. Przeczytałem kiedyś, że umysł nie jest gotowy na akceptację zjawisk nadnaturalnych nawet w śnie, a przynajmniej nie u początkującego. Spróbowałem więc zrobić coś łatwiejszego. Zamknąłem oczy i pomyślałem "w kieszeni mam gumy orbit". Niestety wsadzając rękę do kieszeni poczułem tylko materiał spodni.
No dobra, nie zlecę, nie zejdę po ścianie budynku, więc mało spektakularnie zejdę 7 pięter po schodach.
Przed wyjściem z pokoju, sen mi rzucił dodatkiem graficznym w postaci połączonych pępowiną przestrzelonych głów 4 noworodków leżących w rogu na stoliku. Podszedłem bliżej by się przyjrzeć, jednak był to prawdziwie przerażający widok więc zatrzymałem się metr od głów, spojrzałem na nie nieco dokładniej, po czym wyszedłem z pokoju.
Na korytarzu zacząłem latać. Niezbyt mi to wychodziło, zamiast lecieć prosto najczęściej trafiałem głową w sufit. Podleciałem do schodów i tu pomyślałem, że może zamiast schodzić spróbuję zlecieć te 7 pięter pomiędzy barierkami, w każdym budynku jak się popatrzy z wysoka widać taką szczelinę aż do parteru. Tak właśnie zrobiłem. W trakcie spadania, szczelina zamieniła się w tunel/zjeżdżalnie, więc spokojnie sobie zjechałem do parteru. Ciekawym dodatkiem był licznik metrów do końca zjazdu :d Na końcu, zamiast oczekiwanego parteru, wjechałem do kasyna, gdzie przywitał mnie świecący się na filoletowo-różowo napis "Vendetta". Wchodzę do kasyna, a tam kebab.
No spoko, głodny nie jestem, ale jakiś dziwny gość mi wcisnął do ręki 50 zeta, to przejrzałem dokładnie wywieszone menu i wybrałem meksykańskiego kebaba z pikantnym sosem. Podczas czekania zagadał do mnie ten dziwny gość. Był duży i wytatuowany, trochę się go bałem. Z mostu zaczął mi mówić o swojej ślicznej córeczce i zmuszać mnie do oglądania jej zdjęć. "Śliczna córeczka" miała zdeformowaną twarz jakby wpadła pod 3 auta z rzędu. Nie chciałem być niemiły więc mu przytakiwałem jaka to ona fajna. W tym momencie sen się nagle skończył, wrzuciło mnie do reala i od razu zabrałem się za wpis tutaj.
Dopiero zaczynam, więc miło by mi było usłyszeć jakieś opinie. Jaki mam styl pisania, czy ciekawie się czyta, może powinienem trochę zwięźlej pisać.