Z dziennika Wolffrazesona
#61


cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#62

Cosmeł.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#63


cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#64
Sezon II

Odcinek V

Odłożywszy słuchawkę interkomu, Slavia spojrzał badawczo na drzwi sypialni. Z pomieszczenia wydobywały się dziwne i niepokojące odgłosy. Przypominały ryk godowy muła. Gospodarz bez zastanowienia ruszył w stronę pokoju i zdecydowanym ruchem pociągnął za odrapaną klamkę. W tym momencie stanął jak wryty. Podszedłem do towarzysza i spojrzałem mu przez ramię. Tuż za drzwiami rozciągał się niekończący krajobraz wypełniony zielonymi łąkami oraz monumentalnymi wzniesieniami wypełniającymi odległy horyzont. Nade mną górowało błękitne niebo urozmaicone gdzieniegdzie lekkimi jak piórko obłokami. Przekroczywszy próg stanąłem na trawie, miękkiej jak futerko wyścielające jasnoróżowe kapcie Mariusza. Skojarzenie było uzasadnione, gdyż po chwili ujrzałem posiadacza owego obuwia. Oprócz wspomnianych kapci, miał na sobie również ciepły, futrzany kubrak oraz słomiany kapelusz, chroniący go przed słońcem. Pasterz wpatrzony był w rozpościerający się przed nim widok, który zapierał dech w piersiach. Usłyszawszy moje kroki, uśmiechnął się.
- Kochany, co ty tutaj robisz? - zapytał radośnie.
- Co to za miejsce? - odparłem zmieszany.
- Nie wiesz? Wszakże to kraina twych lat dziecinnych!
Odpowiedź Mariusza sprawiła, że dotąd obce widoki stały się nagle dziwnie znajome. Ogarnęła mnie nostalgia. Przypatrywałem się ośnieżonym szczytom gór, nie potrafiąc powstrzymać łez wzruszenia. Pragnąłem podzielić się tym niezwykłym uczuciem ze Slavią, jednak on stał niezmiennie w progu osamotnionych drzwi, niczym zastygła figura woskowa.
Spokój zakłócił gwizd pasterza.
- Pingwinie kochany, gdzie jesteś? - nawoływał Mariusz.
Nagle zza znajdującego się nieopodal drzewa wyłonił się szary muł.
- Pingwin? - zapytałem zdziwiony.
- Przyjrzyj się dokładniej - odpowiedział Mariusz.
Zwierzak różnił się od jego krewnych, których dane mi było poznać. Ten miał na głowie bujne, czarne loki, sięgające niemal samego podłoża. Największa niespodzianka dopiero na mnie jednak czekała. Zwierzę odwróciło się w moją stronę i wtedy właśnie ujrzałem jego wyjątkowo niepokojące oblicze. Był to w istocie Cosmic w ciele muła. Ostrożnie kroczył w moją stronę ze spuszczoną głową, powoli przeżuwając trawę. W jego oczach widniał smutek i zmęczenie. Widok posępnego muła rozczulił mnie. Wyciągnąłem rękę w geście pogłaskania zwierzaka.
- Ani mi się waż! - warknął Mariusz, jednak w przeciągu sekundy przybrał spokojny wyraz twarzy i dodał. - Kochany, może zechcesz się obudzić?
- Hej, Wolf - znajomym głosem odezwał się muł.
Ocknąłem się na fotelu pasażerskim w kabinie kierowcy. Obok mnie siedział High Contrast. Po upewnieniu się, że już nie śpię, powiedział:
- Spójrz przed siebie. Już dojeżdżamy!
Przez obszerną przednią szybę busa dostrzegłem majaczące światła na horyzoncie. Zbliżaliśmy się do Las Vipas, stolicy sennej rozrywki.
Geneza powstania miasta jest nieco mglista, gdyż nikt nie zna jej dokładnych szczegółów. Mówi się, że znaczący wkład w powstanie metropolii miał Incestus, pomysłodawca oraz twórca fontanny, będącej niekończącym się źródłem piwa VIP. Według legendy, podczas wędrówki przez Senne Pustkowia, brodacz odkrył niezwykłe anomalie pod powierzchnią wysuszonej ziemi. Sięgnął wtedy po swoją drewnianą, dębową łopatę i zaczął kopać głęboki rów. Nagle w jego włochatą twarz wytrysnął strumień złocistego trunku. Spragniony Incestus napełnił płynem swój pęcherz, a następnie wyruszył w drogę powrotną wraz z planem na nowe przedsięwzięcie. Magiczny zdrój ściągnął oneironautów z całej Sennej Krainy, którzy zaoferowali pomoc w tworzeniu i budowie Las Vipas. Jak można się domyślać, swoją na pozór bezsensowną nazwę miasto zawdzięcza właśnie tej atrakcji.
Senny Klub znajdował się w samym centrum, pełniąc rolę swoistej korony tej wspaniałej metropolii. Najkrótszą i najwygodniejszą drogą prowadzącą do tego tłocznego miejsca była Senna Autostrada. Zmierzaliśmy właśnie do najbliższego wjazdu na ten niegdyś ruchliwy szlak. Obecnie autostrada sprawiała wrażenie opustoszałej. Widocznie wieść o tragedii rozniosła się po całej krainie, budząc strach w sercach jej mieszkańców.
Poczułem jak bus zjeżdża z utwardzonego gruntu na zadbany asfalt. Fielx wcisnął gaz do dechy, zdając sobie sprawę, że warunki do jazdy wyraźnie się poprawiły. Mercedes sunął z niewiarygodną prędkością po szarej wstędze autostrady, mijając rzędy wysokich lamp rtęciowych, ustawionych po obu stronach trasy. Z tej odległości byłem w stanie dostrzec ogromny, szklany wieżowiec, górujący nad całym miastem. Jasno oświetlona iglica budynku pomagała powrócić na szlak zagubionym podróżnikom, a w tym przypadku również nam. Na ostatnim piętrze gmachu znajdował się nasz cel - Senny Klub.
Wkrótce wokół nas zaczęły pojawiać się pierwsze zabudowania. Neonowe szyldy zachęcały do odwiedzenia sklepów. Jeden z nich okraszony był logiem znanej wytwórni płytowej o nazwie “Rover Recordings”. Na witrynie widniał plakat ich najnowszego albumu “Burned Leaf”. Za sześcioma utworami kryła się historia młodzieńca, którego nadmierna skłonność do przemyśleń doprowadziła do wypalenia centralnego układu nerwowego. Liczba kawałków znajdujących się na tym słynnym krążku nie była również przypadkowa. Oznaczała ilość dziewczyn, których nie dane było posiąść bohaterowi dzieła.
- Możemy się na chwilę zatrzymać? Chciałbym kupić pewną płytę - zapytałem Fielxa.
- Dobrze, ale musisz się pospieszyć. Senni Podróżnicy mogą wciąż nas ścigać. - odpowiedział niespokojnie.
Kierowca westchnął i zjechał na pobliski parking. Znalezienie wolnego miejsca okazało się trudniejsze, niż zakładaliśmy. Po kilku minutach poszukiwań natrafiliśmy na ostatnie niezajęte stanowisko parkingowe. Kiedy się zatrzymaliśmy, wysiadłem z busa i skierowałem swoje kroki w stronę wejścia do sklepu. Nacisnąłem mosiężną klamkę i otworzyłem solidne, dębowe drzwi. Przekroczyłem akacjowy próg sklepu, a do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka, znajdującego się nad wejściem. Wnętrze sprawiało wrażenie wyjątkowo przytulnego. Niezwykły klimat tworzył panujący w sklepie półmrok, gdzie jedynym źródłem światła była blada jarzeniówka umieszczona nad ladą. Tuż za nią stał dostojny muł, ostrożnie przeliczający banknoty opatrzone twarzą Incestusa. Powoli zbliżyłem się do obszernego kontuaru wykończonego błyszczącą, aczkolwiek nieco porysowaną już politurą. Sprzedawca spojrzał na mnie spod eleganckich okularów, oprawionych w złotą ramkę i zapytał ze spokojem.
- Co podać szanownemu panu?
- Poproszę “Boiler Sounds” na płycie winylowej.
- Boiler Sounds, tak? - powiedział muł, drapiąc się po siwej bródce, a następnie dodał - Masz szczęście, gdzieś tu miałem ostatni egzemplarz.
Sprzedawca sięgnął po niewielki taboret i podstawił go pod wysoki regał. Stanął na stołku, a następnie sięgnął po znajdującą się na półce płytę w tekturowym opakowaniu. Ucieszyłem się na widok szarego bojlera widniejącego na błyszczącej okładce. Muł zdmuchnął cienką warstwę kurzu z opakowania, a następnie z dumą wręczył mi je do rąk.
- Należy się dziesięć Incesów, drogi panie. - odparł.
Sięgnąłem do tylnej kieszeni moich wytartych jeansów i wygrzebałem z niej zwiniętą dziesięcioincesówkę. Podałem ją sprzedawcy i podziękowałem za zakup. Wychodząc ze sklepu, zostałem jednak zatrzymany przez poczciwego muła. Starzec zbliżył się i spojrzał mi prosto w twarz.
- Widzę krzem w twoich oczach, młodzieńcze.
Źrenice muła powiększyły się dwukrotnie, odbijając zimny blask migoczącej jarzeniówki. Poczułem ukłucie w klatce piersiowej, podobne do tego podczas mętnej wizji w busie. Moje ciało ogarnął chłód. Sięgnąłem ręką za plecy, chcąc namacać klamkę od drzwi. Pragnąłem jak najszybciej opuścić to dziwne miejsce. Zląkłem się, kiedy pod dłonią wyczułem zwierzęce futro. Obróciłem się i z przerażeniem dostrzegłem muła, którego oblicze przybrało iście demoniczny wygląd. Jego żarzące się, czerwone ślepia wdzierały się w głąb mojej duszy. Zza pleców muła wylała się nieprzenikniona ciemność, która stopniowo obejmowała całe pole widzenia. Wciąż miałem jednak przed sobą krwawe i złowieszcze oczy sprzedawcy, kontrastujące z czarnym tłem. Nagle obie kule rozprysły się, wylewając potok szkarłatnego płynu. Słyszałem pełne grozy krzyki oraz lament ginących. Fala osocza zbliżała się z niewiarygodną prędkością, pragnąc zmieść mnie z powierzchni. Tuż przed uderzeniem ujrzałem jaskrawy błysk i odruchowo otworzyłem oczy. Zdumiony spostrzegłem, że nic się wokół nie zmieniło. Muł stał za ladą i jak gdyby nigdy nic, przecierał błyszczący blat miękką ściereczką. Zorientowawszy się, że jeszcze nie wyszedłem, lekko się wzdrygnął.
- Wszystko w porządku, proszę pana? - zapytał troskliwie.
- Tak, wszystko w porządku - odpowiedziałem drżącym głosem.
Kulturalnie pożegnałem się ze sprzedawcą i pospiesznie opuściłem to straszne miejsce. Wychodząc ze sklepu dostrzegłem Fielxa, idącego od strony busa. Zobaczywszy mnie, zapytał zdziwiony:
- Coś taki blady? Wyglądasz jakbyś zobaczył ducha!
- Nie mam czasu na wyjaśnienia, jedźmy stąd jak najszybciej.
- Co ci tak spieszno? Idę kupić nową płytę Gerarda Waya. Poczekaj na mnie w busie.
Niechętnie przystałem na prośbę Fielxa i udałem się do samochodu. W kabinie kierowcy zastałem Slavię i High Contrasta leniwie sączących Incesowe Mocne. W rękach trzymali karty z wizerunkami użytkowników I-Senu. Odetchnąłem z ulgą na widok rozbawionych towarzyszy.
- Wolf, wyglądasz marnie. Co się stało? - zapytał High Contrast, biorąc łyka z puszki.
- Poczułem się trochę gorzej, zaraz mi przejdzie - odpowiedziałem wymijająco.
- Może chcesz zagrać w forumowego gwinta? Właśnie odebrałem karty z pobliskiej drukarni i testujemy je razem z HC.
Zamyślony, nie zwróciłem uwagi na propozycję Slavii i w milczeniu zająłem miejsce przy oknie. Wciąż miałem przed oczami przerażające, krwiste spojrzenie starego muła. Z całych sił próbowałem rozgryźć tą upiorną wizję, jednak bezskutecznie. Zagadkowe zdanie wypowiedziane przez sprzedawcę wciąż rozbrzmiewało mi w głowie. Tajemniczy krzem wydawał się nieść za sobą symboliczne znaczenie, którego nie mogłem w żaden sposób pojąć. Miałem ochotę wyprzeć z pamięci potworny obraz, ale nieustannie towarzyszyła mi obawa przed nawrotem koszmarnego wyobrażenia.
Z zamyślenia wyrwało mnie głośne trzaśnięcie drzwiami. Fielx wrócił właśnie ze sklepu wraz z nowo zakupioną płytą Gerarda Waya. Odłożył pudełko na górną półkę, a następnie sięgnął po mój album “Boiler Sounds” leżący nieopodal. Badawczo przyjrzał się okładce z wizerunkiem pokaźnych rozmiarów bojlera oraz przejrzał tytuły utworów na odwrocie. Przeczytał na głos dziwne nazwy, śmiejąc się pod nosem.
- Masz dziwny gust, Wolf! - powiedział.
W odpowiedzi jedynie kiwnąłem lekko głową. Radość z nowej płyty została całkowicie przysłonięta przez niepokojące wydarzenia, jakie miały miejsce w sklepie. Pragnąłem jak najszybciej poznać tajemniczego Noniego, który prawdopodobnie był kluczem do rozwiązania tej mętnej zagadki. W międzyczasie Fielx zasiadł za sterami busa i przekręcił kluczyk w stacyjce. Opuściliśmy zatłoczony parking i ze ślizgiem opon powróciliśmy na główną drogę.
Zbliżaliśmy się powoli do centrum miasta. Zdawało się, że tragedia, która dotknęła nasze forum, nie dotarła do tego miejsca. Centrum Las Vipas tętniło życiem i wypełnione było tłumem introwertyków, którzy zajęci własnymi myślami, nie zwracali uwagi na otoczenie. Senny Klub znajdował się w najwyższym wieżowcu, górującym ponad innymi budowlami. Jego szklana fasada połyskiwała od milionów kolorowych świateł, bijących od licznych lamp rtęciowych. Sam gmach przypominał przekaźnik masy z gry Dream Effect, w którą lubiłem pogrywać, będąc jeszcze małym oneironautą.
Okazały budynek został wyposażony w parking podziemny, więc Fielx intuicyjnie ruszył w stronę wjazdu. Jechaliśmy po stromym zjeździe, który po chwili zmienił się w jasno oświetlony tunel prowadzący do podziemi. Po dotarciu na miejsce, parking okazał się być niemal pusty. Znajdowało się w nim jedynie kilka porozstawianych nieregularnie samochodów. Zajęliśmy miejsce nieopodal wejścia. Powoli opuściliśmy busa i zebraliśmy się przy betonowym filarze, podobnym do dziesiątek innych znajdujących się w tym miejscu. Ten jednak różnił się nieco od pozostałych. Przymocowany był do niego stalowy kosz o lśniącej obudowie. Zajrzałem do środka i wzdrygnąłem się z przerażenia. Wewnątrz leżała zakrwawiona szmata. Niepokojący widok sprawił, że odruchowo zatrzasnąłem z hukiem klapę pojemnika.
Odwróciwszy się, dostrzegłem jak moi towarzysze oddalili się nieco od busa i zgromadzili się pod automatycznymi drzwiami prowadzącymi do windy. Pospiesznie wróciłem do grupy, chcąc zapomnieć o nieprzyjemnym znalezisku.
-... i pamiętajcie, aby zachować higienę picia - tłumaczył pozostałym Slavia.
Skończywszy przemowę, dowódca wcisnął przycisk znajdujący się obok drzwi, opatrzony znakiem strzałki zwróconej w dół. Obserwowałem jak liczba pięter na elektronicznym wyświetlaczu znajdującym się ponad drzwiami, powoli się zmniejszała. Kiedy licznik wskazał zero, winda rozwarła swoje wrota i ukazała przed nami swoje puste, obszerne wnętrze. W środku znajdowały się liczne guziki, których chromowana powierzchnia zaczęła już się ścierać. Ściany wyłożone były jasnymi, klonowymi deskami ozdobionymi lśniącymi listwami z mosiądzu. Sufit pokryty był jednolitą, półprzezroczystą płytą, z której biło jasne światło. Wszystkie te elementy składały się na elegancką i gustowną całość.
O dziwo, winda pomieściła nas wszystkich, wciąż pozostawiając nieco dodatkowego, wolnego miejsca. Fielx, upewniwszy się, że wszyscy znajdują się już wewnątrz, wybrał przycisk z numerem siedemdziesiąt siedem.
- Skąd wiesz, że to właściwe piętro? - zapytał podejrzliwie High Contrast.
Fielx przybrał prześmiewczy wyraz twarzy i milcząco wskazał na duży napis “Senny Klub” znajdujący się tuż obok guzika.
Kabina sunęła z niewiarygodną szybkością w górę. Obserwowałem, jak moi towarzysze odczuwają dyskomfort spowodowany przeciążeniem. W przeciwieństwie do nich, te dolegliwości mnie nie dotyczyły i krótka podróż sprawiała mi przyjemność. W międzyczasie pasażerowie mogli posłuchać spokojnej melodii, wydobywającej się z niewielkiego, aluminiowego głośnika umieszczonego pod sufitem.
Piętra na liczniku zmieniały się w niesamowitym tempie i wkrótce dotarliśmy na miejsce. Drzwi windy otworzyły się z cichym szumem, ukazując przed nami długi korytarz, wyłożony karmazynowym dywanem, ściśle przylegającym do drewnianej podłogi. Do naszych uszu dobiegała stłumiona muzyka taneczna. Jej źródło znajdowało się prawdopodobnie za dwuskrzydłowymi drzwiami znajdującymi się na samym końcu holu. Były to jednocześnie jedyne drzwi znajdujące się w tym nieco dziwnym pomieszczeniu. Widok ten przywodził mi na myśl hotel znany z kultowego filmu pod tytułem “Śnienie”.
Idąc przez korytarz, mijaliśmy osobliwe malowidła powieszone na ścianach wyłożonych czerwoną tapetą w białe paski. Przedstawiały barwne rysunki, wyglądające na wyjęte wprost spod ręki radosnego dziecka, realizującego swój proces twórczy. Bohomazy łączyły wyjątkowo prosty styl oraz niezwykłe zróżnicowanie kolorów. Przyglądaliśmy się im ze zdziwieniem, głowiąc się nad ich przesłaniem. Kiedy wreszcie znaleźliśmy się na końcu korytarza, zaskoczył nas wyjątkowo futurystyczny wygląd drzwi, kontrastujący z klasycznym stylem pozostałych tutejszych wnętrz. Przejście otworzyło się automatycznie, w chwili gdy się do niego zbliżyliśmy.
Momentalnie uderzyła nas fala dźwięku, uprzednio tłumiona przez masywne wrota. Głośna muzyka zakrawała na coś z pogranicza techno i hard trance.
- Co to za gatunek? - zapytałem High Contrasta, znawcę muzyki rozrywkowej.
- Jak możesz tego nie znać! To lucid ‘n’ dream! - odparł zbulwersowany.
Przekroczyliśmy błyszczący próg i weszliśmy do środka. Na samym środku pomieszczenia mieścił się parkiet taneczny, podświetlany przez ośmiokątne płyty, które zmieniały kolor w rytm aktualnego utworu. Naokoło ustawione były okrągłe kolumny, wewnątrz których płynęła iluminująca ciecz. Między filarami znajdowały się natomiast rzędy pikowanych kanap, przy których stały jednolite, sześcienne stoliki. Siedziało tam kilka osób trzymających w rękach rozmaite napoje. Naprzeciwko nas, w głębi sali znajdował się bar z eleganckim, czarnym kontuarem, ozdobionym święcącym na biało pasem, biegnącym wzdłuż całej jego szerokości. Na szczególną uwagę zasługiwał górujący nad nami kryształowy sufit,  ukazujący czarne jak węgiel nocne niebo. Tuż pod nim znajdował się imponujący, szklany balkon, do którego można było się dostać poprzez dwa rzędy kręconych schodów umieszczonych po obu jego stronach. Konstrukcja prowadziła do drzwi, skrywających zapewne specjalną lożę dla bogatych gości. Wskazywałby na to neonowy napis “VIP” znajdujący się powyżej tajemniczego wejścia.
W tej chwili nie byłem jednak zainteresowany tym pomieszczeniem. Pragnąłem zdobyć jak najwięcej informacji o legendarnym astralnym podróżniku Nonim, jedynej osobie, jaka mogła nam w tej chwili pomóc. Zanim się jednak obejrzałem, niektórzy towarzysze zdążyli oddalić się już od grupy, skuszeni luksusem oraz atrakcjami jakie oferował klub.
Fallen związał włosy w kucyk, upodabniając się do dawnych japońskich wojowników, samurajów i pewny siebie ruszył do samotnej dziewczyny, opierającej się o kolumnę. Niestety, wysoki młodzieniec został widocznie natychmiastowo odrzucony przez urodziwą pannę, gdyż po chwili wrócił z żałosnym wyrazem twarzy.
- Co robię nie tak? - rzucił przygnębiony.
Po tych słowach udał się w stronę pustej kanapy i usiadł na niej, rozpierając się niedbale. Spojrzał na mieniącą się tęczowymi kolorami ścianę i chwilę później zatopił się w przemyśleniach. Było mi przykro z powodu jego porażki, jednak niestety nie mogłem mu pomóc. Lekko znudzony bezczynnością, skierowałem swoje kroki do baru, gdzie spotkałem Wampię, kupującą mleko Solniczkowi. Uradowany malec objął małymi rączkami szklankę i zaczął łapczywie siorbać biały płyn przez słomkę. Wampia zaśmiała się na ten widok i z matczyną czułością pogłaskała chłopca po głowie. Usiadłem na wysokim stołku i spojrzałem w drugą stronę. Tak jak się spodziewałem, zastałem tutaj również High Contrasta, który wymownym gestem zamawiał dla siebie drink u barmana. O dziwo, okazał się nim być Matisek. Młodzieniec sprawnym ruchem wytarł wąską szklankę miękką ściereczką i ustawił ją na ladzie. Następnie wyciągnął spod niej dwie butelki różnych trunków i wlał po trochu z każdej z nich do aluminiowego pojemnika. Zabezpieczywszy go pokrywką,  energicznie wstrząsnął zawartością naczynia i po chwili wlał jego zawartość do uprzednio przygotowanego szkła. High Contrast jednym haustem wlał jego zawartość do gardła i zaraz po przełknięciu wyraźnie się skrzywił.
- Musisz tego spróbować Wolf, to Test Nierzeczywistości. Nieźle ryje czerep. Podobno autorem receptury jest sam Incestus! - zwrócił się do mnie ochrypłym głosem HC.
Zachęcony propozycją, zamówiłem u Matiska drugą porcję drinku. Podobnie jak mój towarzysz, wypiłem duszkiem zawartość kieliszka. Niestety, napój nie wywarł na mnie wpływu, tak jak to było z winem Mariusza. Wciąż zastanawiałem się, skąd bierze się moja niezwykła odporność na alkohol. Czym różniłem się od pozostałych ludzi?
Nie mając możliwości utopienia smutków, postanowiłem poszukać informacji. Wszakże po to właśnie przyjechaliśmy do Sennego Klubu. Wybór padł oczywiście na barmana.
- Słyszałeś już o I-Sen, tak? - zapytałem.
- Tak, paskudna sprawa. Domyślasz się może o co chodzi Sennym Podróżnikom? - odparł z zainteresowaniem Matisek.
- Nie wiem czy powinienem ci o tym mówić, ale Traveler i Cosmic wykradli Kreator Snów z Wieży Wizyjnej.
- Kreator Snów? Zawsze myślałem że to bajka!
- Ja również, ale w chwili, gdy go ujrzałem, rozwiały się wszelkie moje wątpliwości. Mieliśmy użyć go przeciwko naszym agresorom, jednak Senni Podróżnicy nas ubiegli. Wykradli Kreator i zostaliśmy uwięzieni. Dziwnym trafem uciekliśmy jednak z niewoli i udało nam się dotrzeć do Las Vipas.
- Może chcesz napić się wody? - wtrącił młody barman.
- Tak, chętnie - odpowiedziałem z uśmiechem.
Matisek sięgnął po plastikową butelkę stojącą na półce, a następnie napełnił jej zawartością firmowy kubek z logiem klubu. Wziąłem łyka i dopiero teraz poczułem jak bardzo byłem spragniony. Szybko dopiłem więc resztę i odstawiłem naczynie na bok.
- Masz jakiś plan? - zapytał Matisek, widząc, że możemy już kontynuować rozmowę.
- Pewnie mi nie uwierzysz, ale miałem pewną wizję. Widziałem w niej Incestusa oraz tajemniczego mężczyznę, którego nie znałem. Teraz wiem, że to był Noni. Sęk w tym, że to jedyna informacja jaką o nim posiadam.
Na dźwięk niezwykłego imienia, Matisek poderwał się z miejsca i rozejrzał się na około.
- Doszły do mnie plotki, że Noni przebywa obecnie w swojej kryjówce. Nie mam jednak pojęcia gdzie się ona znajduje. Znam jednak kogoś, kto może wam pomóc. - szepnął młodzieniec.
Matisek wyszedł zza lady i zwrócił się do pozostałych klientów:
- Przepraszam, ale muszę na chwilę was opuścić. - oznajmił formalnym tonem.
Po tych słowach skierował swoje kroki w kierunku kręconych schodów i wszedł po nich na szklany balkon, znajdujący się ponad barem. Spojrzawszy do góry, ujrzałem jak otwiera drzwi do tajemniczego pokoju, który już wcześniej dostrzegłem. Natychmiast wstałem ze stołka i ruszyłem na poszukiwania Slavii, chcąc poinformować go o ważnym odkryciu. Odchodząc od baru, zaczepił mnie lekko wstawiony już High Contrast.
- Musimy się kiedyś razem napić Wolf! - rzucił radośnie, dopijając kolejny kieliszek trunku.
Poklepałem towarzysza po ramieniu i poszedłem w stronę pobliskiej kanapy, na której dostrzegłem pozostałych przyjaciół.
- ... i wtedy Lajkonik wpadł w krzaki i zgubił buta! - radośnie opowiadał Slavia.
Znalazłem tam również Fielxa, Lajkonika oraz Wampię z Solniczkiem, który zasnął na kolanach dziewczyny. Wszyscy śmiali się z barwnych historii administratora, popijając leniwie kolorowe drinki. Żal mi było przerywać tą wesołą konwersację, jednak w tym przypadku ważyły się nasze losy. Zbliżyłem się więc do Slavii i wziąłem go na stronę.
- Słuchaj, natrafiłem chyba na ślad Noniego. - mówiłem półgłosem.
- Co? - zapytał zdezorientowany Slavia.
W tym momencie zaczepił nas Matisek, z dumą wręczając mi pozłacaną kopertę. Pospiesznie rozerwałem papier i wyjąłem zawartość. Była to biała kartka z niezwykle krótką wiadomością.

OCZEKUJĘ WAS W LOŻY VIP

N.C.

- Kim jest ten cały N.C? - zapytał podejrzliwie Slavia.
- Nie wiem, ale musimy go poznać. Tylko on może nam w tej chwili pomóc.
Slavia kiwnął twierdząco głową i udaliśmy się razem na górę. Kiedy już znaleźliśmy się na balkonie, zapukałem w metalowe drzwi. Otworzył nam wysoki mężczyzna ubrany w biały garnitur oraz czarne, błyszczące buty. Kiedy spojrzałem na jego twarz, oniemiałem. Okazało się, że tajemniczy jegomość to w rzeczywistości Neurocosmic.
- Zapraszam was do środka - powiedział spokojnym głosem.
Wewnątrz czekało na nas kolejne zdziwienie. Naszym oczom nie ukazała się ekskluzywna loża lecz surowo urządzona łazienka. Pomieszczenie wyłożone było jednak drogocenną glazurą, sprowadzoną zapewne spoza Sennej Krainy. Wyposażenie stanowiła jedynie akrylowa wanna oraz prosty sedes. Moją uwagę przykuło lustro znajdujące się nad porcelanową umywalką. Im dłużej patrzyłem w jego taflę, tym bardziej obraz stawał się odmienny od rzeczywistości. Nasz gospodarz zdawał się nie zwracać jednak uwagi na dziwne okoliczności i kontynuował z nami rozmowę.
- Matisek powiedział mi, że szukacie Noniego, czy to prawda? - zapytał, siadając na sedesie.
- W rzeczy samej - odpowiedział Slavia, bacznie przyglądając się kratce odpływowej, umieszczonej na suficie.
- Jeśli chcecie go znaleźć, musicie przygotować się na wyjątkowo niebezpieczną wyprawę, pełną wyrzeczeń oraz zjawisk, o których wam się nie śniło. Czy jesteście gotowi?
- Oczywiście, że tak! To nasza ostatnia deska ratunku! - odpowiedziałem, nabierając pewności siebie.
- Dobrze więc, zdradzę wam ten sekret. Noni ukrywa się w klasztorze znajdującym się na szczycie Góry Oświecenia. Sęk w tym, że aby dotrzeć do tego miejsca, musicie przejść przez Siedem Bram Snu. Nie powiem wam oczywiście jak tego dokonać z prostego powodu. Tylko Noniemu oraz jego uczniom udało się przez nie przebrnąć.
- Chcesz przez to powiedzieć, że jest to zadanie praktycznie niewykonalne, tak? - zapytał zirytowany Slavia.
- Pragnęliście jedynie informacji, więc je wam przekazałem. Reszta należy do was.
- Dziękuję za te cenne wskazówki, bez ciebie z pewnością wciąż błądzilibyśmy bez celu po Sennych Pustkowiach. - odparłem, chcąc okazać Neuro wdzięczność za pomoc.
- Cała przyjemność po mojej stronie
Wypowiadając te słowa, nasz gospodarz wstał z sedesu i wykonał symboliczny ukłon, niczym aktor kończący odgrywać swoją sztukę.
- Czy macie do mnie jeszcze jakieś pytania? - zapytał grzecznie.
- Tak, jedno. Co ty tutaj robisz Neuro?  - wtrącił Slavia.
- Nie wiesz? Rok temu Incestus przekazał mi opiekę nad klubem i oto jestem.
Rozmowę przerwał nam głośny huk, dobiegający zza drzwi. Neuro ruszył w stronę wejścia i z impetem pociągnął za klamkę.
- O nie! - krzyknął.
Zerwaliśmy się z miejsc i również wyszliśmy na balkon. W tym momencie stanęliśmy jak wryci. Widok był przerażający. Odłamki kryształowego sufitu leżały na podłodze, a nad dachem unosił się ogromny, podłużny statek. W każdej chwili wyskakiwały z niego boty Sennych Podróżników, ciężko lądując na zniszczonym parkiecie klubu. Ludzie uciekali w popłochu przez frontowe drzwi, mimo, że stalowi żołnierze wciąż stali w bezruchu.
- Szybko! Tutaj! - zawołał Neurocosmic, korzystając z niepowtarzalnej okazji.
Wszyscy towarzysze zaczęli wbiegać na górę. Lajkonik, widząc pijanego High Contrasta, leżącego nieopodal baru, z ogromnym wysiłkiem podniósł go i ułożył na swoich plecach. Mimo znacznego obciążenia, udało mu się również dotrzeć na balkon. Wtedy właśnie stało się coś strasznego. Przez dziurę w dachu wleciał zaawansowany technologicznie niebieski  mózgocykl. Prowadził go nie kto inny, jak Traveler. Od razu go poznałem, mimo że widziałem jedynie kontury jego twarzy spod ciemnego kaptura. Zdziwił mnie jedynie fakt, że w pobliżu nie było Cosmica.
W chwili, gdy wylądował na ziemi, boty przebudziły się i ruszyły w naszą stronę. Przejęci trwogą, wbiegliśmy do łazienki, a Neurocosmic zatrzasnął z hukiem metalowe drzwi. Byłem świadom, że nie stanowią one żadnego zabezpieczenia. Nasz gospodarz wyglądał jednak na spokojnego. Zdjął ze ściany tajemnicze lustro i oparł je na podłodze.
- Wejdźcie tutaj! To jedyna droga ucieczki! - zwrócił się do nas Neuro.
Patrzyliśmy na niego jak na szaleńca, jednak on, widząc zdziwienie na naszych twarzach, wsadził rękę do niezwykłego zwierciadła. Ku naszemu zdziwieniu,  przedmiot ten okazał się być portalem. Szybka prezentacja zachęciła nas do skorzystania z tego wynalazku i zaczęliśmy po kolei przekraczać progi magicznej bramy. Wchodząc do lustra jako ostatni, zauważyłem, że Neuro nie zamierza za nami podążyć.
- Chodź z nami! Nie możesz tutaj zostać! - krzyknąłem przejęty.
Stalowe drzwi wyleciały z zawiasów, a do łazienki wkroczył dumnie Traveler w obstawie dwóch botów.
- Ktoś musi zniszczyć lustro! Nie martw się o mnie, ratuj siebie. Tylko ty możesz uratować Senną Krainę! - odparł Neurocosmic, z trudem kontrolując strach.
Traveler wykonał wymowny gest w kierunku botów, które po chwili ruszyły w naszą stronę. Przerażony wysłuchałem polecenia gospodarza klubu i zatopiłem się w portalu.

Pióra Travelera i CosmicKida
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#65
(14-08-2016, 20:00 )Traveler napisał(a): Mówi się, że znaczący wkład w powstanie metropolii miał Incestus, pomysłodawca oraz twórca fontanny, będącej niekończącym się źródłem piwa VIP
Za takie pomówienia Incestus powinien nasłać na autora powyższego zdania 10 plag i-Senowych. Inces który tworzy fontannę lejącą VIPa? Chyba nie chciał dla tego miasta dobrze :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#66
Dostojny muł by Traveler.

[Obrazek: 07lQJwF.jpg]
cosmic.checkReality();
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#67
podj*bane od bojack horseman, nie licz, ze ujdzie ci to na sucho.



Sprawa zostala zgloszona na policje.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#68
Świetny odcinek :) Wyjątkowo zainspirowała mnie wizja miasta kasyn i rozrywki wypełnionego introwertykami :P Aż to chcę widzieć w sennych podróżach :)
Mam tylko nadzieję, że niektóre co gorszące elementy ostatniego zjazdu pozostaną niewykorzystane literacko :P
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#69
"Fielx, upewniwszy się, że wszyscy znajdują się już wewnątrz, wybrał przycisk z numerem siedemdziesiąt siedem.
- Skąd wiesz, że to właściwe piętro? - zapytał podejrzliwie High Contrast.
Fielx przybrał prześmiewczy wyraz twarzy i milcząco wskazał na duży napis “Senny Klub” znajdujący się tuż obok guzika."

Dokładnie taki sam wyraz twarzy miałem gdy to przeczytałem :D
[H]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#70
- Cosmic, kiedy się spotkamy?
- Być może nigdy.


[Obrazek: 9SNNZfi.png]
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1