Witam
#1
Witajcie.
Na wstępie może przedstawię się pokrótce i opowiem coś o sobie.
Mam na imię Jarek, mam 24 lata i od jakiegoś już czasu fascynuję się snami. Ponad rok temu zacząłem doświadczać dziwnych rzeczy we śnie i na pograniczu. Rozpoczynałem wtedy moją przygodę z medytacją. Na początku siadałem wygodnie, relaksowałem się, puszczałem jakieś miłe dźwięki (ptasie trele, strumyki, szumy liści i tym podobne) i odpływałem, by się wyciszyć, uspokoić i skupić choć na chwilę na czymś innym, niż mordująca mnie co dnia codzienność, która nieustannie szarpie moje nerwy we wszystkie strony. Z początku był to zwykły relaks, oderwanie się od rzeczywistości, wyobrażanie sobie, że siedzę w jakimś lesie delektując się spokojem. Nie wiem nawet, czy to można określić mianem medytacji, po prostu zwykły odpoczynek. Po kilku takich "sesjach" zacząłem to robić coraz dłużej, aż dochodziłem do pewnej bariery, gdzie kończy się rzeczywistość, a zaczyna sen.
Pewnego razu udało mi się tą barierę na krótką chwilę przekroczyć, nie zasypiając. Siedziałem wygodnie na krześle przed biurkiem, nogi miałem wyciągnięte a głowę odchyloną do tyłu, w zasięgu wzroku miałem sufit i kiedy tak już przysypiałem, nagle, tak jakby przez mgłę ujrzałem ścianę naprzeciw mnie. Zobaczyłem obraz, kawałek sufitu i zdałem sobie wtedy sprawę z tego, że patrzę na ścianę. To była sekunda, może dwie i nagle się ocknąłem, otworzyłem oczy i spojrzałem przed siebie. Przed oczami był tylko sufit i musiałem usiąść prosto, by zobaczyć ścianę. To było jedno z najbardziej niezwykłych przeżyć w moim życiu, bowiem uświadomiłem sobie, że albo miałem jakiś dziwny omam, albo najzwyczajniej w świecie na krótką chwilę tak jakbym opuścił swoje ciało.
Po tamtym razie kontynuowałem relaksację co jakiś czas i zdarzyło mi się to kilkakrotnie. Raz siedziałem na krześle próbując medytacji i przez sen widziałem podłogę i przedmioty, które po otworzeniu oczu miałem w zasięgu wzroku. Innym razem próbowałem w innym miejscu, także się udało, ale za każdym razem to była tylko chwila, sekunda lub dwie i kiedy uświadomiłem sobie, że widzę, choć śnię, to od razu się budziłem. To tak, jakbym umarł będąc żywym i w momencie uświadomienia sobie tego, jakaś magiczna siła by mnie wypychała i przywracała do życia.
Po mniej więcej roku takiej zabawy (niezbyt często niestety, brak czasu) udało mi się osiągnąć taki stan na dłużej niż tą sekundę czy dwie, choć nie był to okres dłuższy niż około pięć sekund i zdarzyło się to się raz.
Dzięki tym doświadczeniom sny zafascynowały mnie jeszcze bardziej. Już wcześniej zastanawiało mnie to, czemu śnimy (naukowe teorie niezbyt do mnie trafiały, nie mam zaufania do nauki), po co są te wszystkie fantazje, dlaczego sny przewidują wydarzenia, dostosowują treść do rzeczywistych zewnętrznych bodźców. W tym wszystkim moim zdaniem jest jakaś magia, a ja chcę się dowiedzieć jaka.
Mam nadzieję, że nie przynudzam i że w dobre miejsce trafiłem, by dzielić się swoimi doświadczeniami w waszym zacnym gronie i zdobywać nową wiedzę na temat snów.

Pozdrawiam - "Ozyrys".
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#2
Witam :]
Życzę powodzenia.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#3
Witam :)
To co opisujesz niekoniecznie bylo juz snem, brzmi raczej jak hipnagog, czyli obrazy za powiekami, ktore poprzedzaja sen. Sprawdz ,czy mozesz poruszyc palcem podczas takich stanow, albo czy czujesz realne cialo. Jezeli tak, to nie osiagnales jeszcze LD.

Ja tez w snach doszukiwalem sie na poczatku magii, dziwilem sie, ze ludzie poswiecaja tak malo uwagi jedynemu elementowi fizjologii, ktory moglby odpowiedziec na wszystkie pytania o dusze. Im wiecej doswiadczenia nabieralem w obserwowaniu snu, tym mocniej ta magia rozwiewala sie. We snie znalazlem mase iluzji i zrodla ludzkich zachowan, a wszedzie tam gdzie oczekiwalem czegos nowego i fascynujacego, w koncu zauwazalem typowosc i naturalnosc. Niemniej sens i natura snu wciaz pozostaje dla mnie zbyt trudna zagadka ;)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1