NeuroWonderland
#91
18.01.2017

Leżę na łóżku i patrzę na odsłonięte okno, było już jasno. Szyba okna była częściowo wsunięta do góry, choć w rzeczywistości nie da się w ten sposób otworzyć okna. Na zewnętrznym parapecie usiadła mewa, ale nie zwykła mewa, tylko wielka, a może większa niż cało okno. Wsunęła dziób w szczelinę okna i coś zabrała, aparat fotograficzny czy coś podobnego, i odleciała. Szybko doskoczyłem do okna, ale było już za późno. Potem sąsiedzi z balkonu obok, podali mi stosik rysunków wielkości A4, które rzekomo ja narysowałem i kiedyś im podrzuciłem na balkon, chociaż nigdy naprawdę tego nie zrobiłem. Przejrzałem te rysunki i rzeczywiście je rozpoznałem, chociaż byłem pewny, że niczego takiego nie rysowałem. Jeden przedstawiał żołnierza. Jeszcze raz podszedłem do okna. Chciałem wyjść przez okno. Gdy już wychodziłem na zewnątrz, znalazłem się w innym pomieszczeniu, chyba w czyjejś firmie. Wiedziałem, że tam powinno być okno, ale i tak się pytałem tego kogoś, czy to on tak to zabudował, że nie ma już widoku na zewnątrz.

Na łóżku miałem porozkładane kilka pudełek z kasetami VHS. Były na nich nagrane horrory. Wyciągnąłem jedną, na której była naklejka z obrazkiem przedstawiającym skaczącego potwora. Każda kaseta miała dodatkowe "lepsze" kopie na mniejszych kasetach. Wyciągnąłem jeden koniec taśmy z kasety i ciągnąłem go przed przedpokój. Chciałem go przeciągnąć przez okno znajdujące się na półpiętrze klatki schodowej. Niestety nie udało się, bo taśma zacięła się między drzwiami i cofnęło mnie do mojego pokoju. Zostawiłem kasety w spokoju i wyszedłem z mieszkania. Wyskoczyłem przez to okno na daszek nad drzwiami do klatki schodowej. Pomyślałem, że choć to jest sen, to zadzwonię domofonem i wszystkich obudzę. Nie udało się, ponieważ drzwi zmieniły się w tunel. Biegłem przez niego, zatrzymałem się i chciałem się przecisnąć przez ścianę, poczułem tylko ból od uderzenia głową. Pobiegłem dalej. Trafiłem do Parku Oliwskiego. Po lewej zauważyłem lecącego motyla. Raczej jest lato. Biegłem dalej. Chciałem pójść tam, gdzie jest więcej ludzi. Ciągle miałem wrażenie, że jak za bardzo obrócę głową w prawo lub w lewo to się obudzę. W parku były siedzenia, na których siedzieli starsi ludzie, chyba znajdowała się tam jakaś mała muzyczna scena. Poszedłem dalej, przeniosło mnie w nie do końca mi znane miejsce. Tu już był wszędzie śnieg. Czarnowłosa dziewczyna śpieszyła się na autobus. Pobiegłem za nią, chcąc ją dogonić. W końcu ją złapałem. Ale to nie była ona tylko jakiś chłopak z fioletowymi włosami. Puściłem go i odszedłem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#92
19.01.2017

Na statku obcych

Był wielki kataklizm na Ziemi i całe życie na planecie zostało zniszczone. Tylko niewielka grupka ludzi została zabrana na statek kosmiczny obcych. Byłem w niej ja i jakaś ważna dziewczyna (jakby księżniczka?), której, ani razu nie widziałem. Już w tym statku kosmicznym, szedłem z kilkoma osobami. Jedni poszli schodami, a drudzy razem ze mną w dół o piwnicznych pomieszczeń. Znaleźliśmy się w czymś w rodzaj szatni. Byłem z kilkoma obcymi, wyglądali zupełnie jak ludzie. W pewnym momencie jeden z nich naśmiewał się, że jak przyjdzie ta księżniczka to ją postraszy i wtedy zdjął częściowo warstwę skóry na twarzy. Widziałem jego ostre zęby drapieżnika. Udawał, że odgryza jej głowę. Trochę się przestraszyłem. Inni też zsuwali lekko "maski" i pokazywali zęby. Na początku wydawało mi się, że mają dzioby z ostrymi zębami, ale raczej pod tym "przebraniem" byli na prawdę jaszczurami. Miałem takie głupie myśli, że się teleportuję na Ziemię i znajdę im jakieś jedzenie, aby nie pozjadali tych ludzi, których zabrali, ale chyba im w końcu tego nie powiedziałem. Nagle wszyscy się obrócili w moją stronę i się spytali czy ja też nie pokażę swojej twarzy. Zakłopotany, zacząłem się cofać, pewnie myśleli, że jestem jednym z nich. Chyba się domyślali, że jestem człowiekiem i podejrzałem ich prawdziwą istotę. Chcieli się na mnie rzucić, ale pomyślałem, że stanę się niewidzialny i chyba mi się udało. Sprawdziłem to pukając kilku z nich palcem, tylko się wzdrygnęli i nic nie robili. Stali przy oknie i na coś czy kogoś czekali. Przyszła wreszcie ich królowa, razem z nią przyszedł inny obcy. On mnie wyczuwał, kierował się w moją stronę. Nie wiem po co popukałem w kilku miejscach ścianę i odbiegłem na drugi koniec sali. Tamten zatrzymywał się przy każdym miejscu prze ze mnie dotkniętym. Królowa obeszła szatnię i wyszła. Potem sen się zmienił albo się obudziłem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#93
27.01.2017

Wieczór, albo noc. Coś miałem robić, może czytać książkę, ale zgasło światło. Próbuję zapalić lampkę nad łóżkiem, ale nie chce się palić. Idę do dużego pokoju, też nie da się tam zapalić. Pomyślałem, że coś jest nie tak z prądem. W końcu zapaliły się lampki choinkowe zawieszone na przedpokoju, chociaż w rzeczywistości tam nie było nigdy lampek choinkowych. Zaczęły mrygać. Wróciłem się do pokoju i położyłem na brzuchu na łóżku. Na łóżku wyświetliło się okienko z czymś podobnym do ajsenowego czatu. Była mowa o jakiejś muzyce i programach do zainstalowania. Lampki ciągle mrygają…

We śnie poprzedniej nocy też nie zwróciłem uwagi, że to sen. Środek nocy, ciemno, a ja wyciągam jedzenie, chyba obiad i jadłem…
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#94
01.02.2017

Chodziłem z młodszą ode mnie dziewczyną po sklepie. Miało chyba być jakieś święto albo sylwester i mieliśmy kupić słodycze. Ja w końcu nic nie wziąłem. Ona wzięła ogromny przezroczysty wór z czekoladowymi kulkami, bardzo drogi. Kilka spróbowałem, były dobre. Poszliśmy każdy w swoją stronę. Później wróciłem się tam autobusem. Biegłem, chciałem znaleźć tą dziewczynę, bo chciałem jednak ten wór czekoladek sobie kupić, ale nie wiedziałem, gdzie to było. W oddali widziałem tunel przy lesie, przy którym wysiadłem. Szło za mną dwóch takich dziwnych, zapytałem się, gdzie jest ten sklep, bo pomyliłem przystanki i się  zgubiłem. Jeden z nich nic nie powiedział tylko mnie zaatakował i wtedy się po chwili zmienił sen. Znalazłem się w domu i miałem ten wór, ale było już tylko trochę tych czekoladowych kulek i kilka grubych czekoladowych patyczków. Nie zjadłem nic, bo sen się znowu zmienił.

Przeglądałem stronę z czarnym tle, blog z wpisami w postaci okładek książek. Było osiem pełnych wpisów i dziewiąty tylko rozpoczęty, co wyglądało jak otwarta książka, miał być uzupełniony 9 lutego.

Byłem w jakimś zacisznym miejscu w głębi miasta, wokół pełno zieleni, jakby w ukryciu. Razem ze mną był mój niby wspólnik. Mieliśmy coś jakby mapę. On stał niżej na chodniku, a ja się wspiąłem na ścianę i stamtąd zrzuciłem tą mapę. Rozpłaszczyła się na zielono. Zabraliśmy ją, to był raczej rozłożony karton z rysunkami. Położyliśmy go na korytarzu. Ten wspólnik coś tam szybko pisał, powiedziałem, aby się pośpieszył, bo zaraz uczniowie wychodzą z klas i pewnie nagryzmolą na tej mapie-kartonie. Zgiąłem ten karton i poszliśmy do sali, gdzie robią prześwietlenia. Otworzyłem drzwi i się spytałem czy już można, mam mapę do prześwietlenia. Pani, która robiła prześwietlenia kazała chwilę zaczekać, ponieważ jeszcze nie przyszła. W tym momencie ktoś inny już ustawił się w kolejce. Chyba nie było robionego tego prześwietlenia mapy. Wyszliśmy na zewnątrz. Była już noc. Szedłem z dziewczyną i z kimś jeszcze. Przyśpieszyliśmy kroku. Ten kartonik z mapą zmienił się w urządzenie przypominające tablet, z wieloma przyciskami, przełącznikami i suwakami do głośności i jasności, jeden przełącznik miał z obu stron wartość 1. W trakcie jak szliśmy uliczką miałem wszystko odpowiednio poustawiać, chociaż za bardzo nie wiedziałem jak. Zauważyłem, że w tym kartoniku urządzeniu są dwie tabliczki czekolady. Coś tam niby poprzestawiałem i dziewczyna wcisnęła czerwony przycisk z lewej strony, który to miał uruchomić. Byliśmy podekscytowani, że teraz się wszystko zmieni. Jeszcze bardziej przyśpieszyliśmy. Spojrzeliśmy na niebo i rozejrzeliśmy się dookoła. Niestety nic się nie działo, paliły się tylko światła w mieszkaniach, jedno większe było dziwne, ale nie zainteresowało mnie. Zaczęliśmy wracać. Urządzenie się w końcu rozsypało i został z niego tylko zeszyt. Pomyślałem, że to zeszyt ze snów. Dziewczyna na głos wykrzyknęła "zeszyt ze snów?". Okazało się, że to był zeszyt Monroa, tego od podróży astralnych, w którym opisywał swoje przeżycia. Pismo było wyraźne i bardzo łatwo i szybko czytałem. Większości z tego nie zapamiętałem, tylko dwa fragmenty. W jednym pisał mniej więcej, że spotkał się z transcendentalnymi astralnymi istotami. Dalej napisał, że ostatnio obciążył oczy o 41%, ale za to jakie wyniki! Nie wiem o co w tym chodziło. Dalej jeszcze było równanie matematyczne na pół strony, wyszło 2zł, a potem zmieniło się na 250 lub 520zł i sen się skończył.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#95
07.02.2017

Jestem z grupą osób na korytarzu szkolnym. Niedaleko jest inna grupa, to są ufoludki. Nic nie robią, bo wiedzą, że są silniejsi od nas, wysyłają tylko drony wielkości owadów. Kilka razy mnie taki gonił, ale w końcu dał spokój. Wszyscy nagle, gdzieś uciekli, a ja się schowałem do wnęki korytarza. Był ze mną mały Trump, po chwili też poszedł. Wiązałem sznurowadła i patrzyłem jak głównym korytarzem przelatują wielkie ciężkie przedmioty. Gdy się to skończyło (huragan?) także opuściłem to miejsce.

W moim pokoju był telewizor (a nie ma) i coś oglądałem. Zaczął się film, miał być huragan i pokazano drewniany domek przy jeziorze, naokoło drzewka. Tam byli naukowcy. Przyszła mama i kazała mi ściszyć. No to najpierw skierowałem pilota na szafę, bo szafa też była głośna, i ściszyłem. Na telewizorze musiałem ustawić na maksimum, bo wcale nie było głosu i przeskakiwało na różne menu. W filmie teraz był widok z samochodu. Miasto terroryzowała ogromna żółta żyrafa, większa niż budynki. Chyba nawet przewróciła kilka budynków. Goniła samochód.

Idę na górę klatki schodowej. Biegnę do ostatnich drzwi. Rodzice za mną krzyczą, abym nie wchodził tam, ale i tak wchodzę. Zapada się jakby ciemność i przechodzę do przodu przez tą ciemność. Wyczuwam naokoło czyjąś obecność. W powietrzu wirują, latają dwie postacie (duchy?). Układam palce jakbym strzelał z pistoletu, ale nie daje to żadnego efektu. Robi się jaśniej i oni siadają na łóżku i się przytulają.

Uruchomił się program, pewnie wirus, i instalował jakieś programy. Dziwiłem się, bo ja nie mam Windowsa, a tu takie coś się samo włącza. Zaznaczam ikonki (takie stare windowsowskie programy, różnych wielkości, jedna była trójkątna) pojawiające się na pulpicie i przeciągam do kosza. Pojawia się tego coraz więcej, nie nadążam, a nie mogę wyłączyć tego programu. Przychodzi do mnie mama i mówi, że już koniec czasu. Idziemy chodnikiem bez kapci (raczej butów, pokój był na zewnątrz widocznie), idę drobnymi krokami, schodzimy niskimi schodkami. Mówię, że jeszcze kapcie idziemy na lewo. Jak dochodzę do kapci dzwoni budzik.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#96
13.02.2017

Wracałem skądś idąc wzdłuż ogrodzenia z siatki, za którym bawiło się dwóch chłopaków. Przeszedłem przez bramkę. Miałem długą linę z latawcem, wypuściłem go wysoko, aż do chmur. Pomyślałem, aby wysłać impuls elektryczny poprzez tą linkę, wysiliłem się, ale pokazało się tylko kilka bardzo słabych piorunów, które uderzały w latawiec. Zostawiłem latawiec chyba tamtym dwóm, linka wisiała w powietrzu. Wszedłem do domu, był inny. Smarowałem kanapki miodem, trochę się wylało na blat i zjadałem od razu ten miód. Miałem trzy papierki do wyrzucenia. Tam, gdzie jest okno kuchenne były drzwi wychodzące na plażę. Ciepło, lato. Kierowałem się do małego przewróconego śmietniczka. Papierki kilka razy się w coś zmieniały, aż zmieniły się w trzy metalowe kapsle, więc pomyślałem, aby to wrzucić do odpowiedniego pojemnika, wtedy pojawiły się duże śmietniki. Szedłem po piasku, a tu nagle coś podleciało i usiadło na mnie, wlazło mi pod koszulkę. Podciągnąłem branie i jakoś udało mi się to przekręcić do przodu, zobaczyłem, że to pszczoła, zrzuciłem ją z siebie, nie goniła mnie. Śmieci chyba zostawiłem na piasku i wróciłem. W łazience myła się siostra. Patrząc przez okno zauważyłem, że z okna na przeciwko wygląda rudowłosa dziewczyna, mrugnąłem do niej, ale chyba nie widziała mnie. Na trawniku przed oknem kuchennym wyschła woda i wszystkie rybki leżały w trawie zdechłe. Za drzwiami stała starucha z małą dziewczynką, wpuściłem ją do środka, nie wiem po co, weszła nic nie mówiąc. Dziewczynka była od tułowia do głowy, okazała się rozwalonym robotem, a więc mnie oszukano. Potem siostra i tata byli u mnie w pokoju. Przeglądałem na smartfonie, którego nie posiadam, ocenzurowane strony. Siostra się kręciła na krześle. Wyjrzałem przez okno, coś mi nie pasowało. Rośliny, które zasadziłem zostały przesadzone w dwa rzędy, a jedna paprotka wyrzucona. Tata stwierdził, że to moja fantazja, zezłościłem się na niego. Pobiegłem, coś tam porozwalałem, z lodówki wyrzuciłem dwa jajka na podłogę. Biegłem dalej korytarzem, który nie był już w domu, jakiś inny budynek, uczelnia czy coś. Mijałem różne pomieszczenia, w których było dużo osób. Chciałem skręcić na lewo do wyjścia, ale zmieniłem zdanie i wszedłem do sali pełnej ludzi, podszedłem do ładnej dziewczyny i...i się wtedy obudziłem :) Ta dziewczyna, jak się kończył sen, mówiła coś o mamie, chyba pytała się czy mama już dzwoniła, raczej od rzeczy.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#97
We śnie leżałem na łóżku odwróconym o 90 stopni. Wpatrywałem się w sufit, gdzie była przyklejona biała rzeźba z gipsu (niby tata ją tam wstawił, aby wpływała na moje sny). Rzeźba przedstawiała realnej wielkości drewnianą ławkę i cztery osoby na niej siedzące, kobieta i trzech mężczyzn. Kobieta siedziała po lewej stronie ławki i patrzyła się do przodu, dwóch mężczyzn siedziało po prawej, byli schyleni i opierali się o kolana. Trzeci mężczyzna siedział pośrodku i patrzył się do góry (czyli w moją stronę). Gdy tak się wpatrywałem, scenka nabierała rzeczywistości, nabierała coraz więcej barw, kawałek zielonego wskazywał na to, że za ławką była łąka. Wciągnęło mnie do snu z ławką. Kobieta z mężczyzną wstali i poszli ziemistą drogą. Kobieta trzymała go pod ramię. Doszli do schodów, którymi weszli na rozwalający się most, widać było pofalowaną, łuszczącą się drogę na moście. Po chwili on ją odepchnął, a ja poszedłem dalej (chyba przez ten czas moja świadomość siedziała w tej kobiecie). Padał deszcz. Znalazłem się w nieznanym mi budynku. Siedziałem i coś zawiązywałem. Zebrał się tłum. Po środku stała szkolna ławka, za nią usiadł pan związany chyba z orkiestrą, miał odświętne ubranie. Po chwili wstał i zaprosił wszystkich na koncert, mieliśmy zejść schodami do dużej sali. Potem (a może wcześniej, już nie wiem) mama mówiła mi, że ktoś dzwonił mi na komórkę, którą zostawiłem w domu. Pomyślałem, że mogła mnie mama powiadomić dzwoniąc do babci, z którą byłem przez cały czas na spacerze (ta babcia była zmarła i nigdy nie miała swojej komórki za życia). Potem jeszcze siedziałem na kanapie w dużym pokoju i trzymałem jakiś zmoczony papierek.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#98
Lecę wysoko w chmurach, wydaje mi się, że jestem przemokniętym papierkiem (papierowym samolocikiem?), mam lekki, niezupełnie świadomy lęk wysokości. Niedaleko mnie przelatuje prawdziwy, pasażerski samolot. Podlatuję bliżej, ponieważ widzę otwarte okienko. Ktoś mnie chwyta i wciąga do środka.

Trafiam do nieznanego mi pokoju na poddaszu. Jestem razem z jakąś dziewczyną, może z tego samolotu. Pan, który tam mieszka coś nam opowiada, m.in. o wąskim wysokim na dwa metry łóżku. Pokazał też, że dokupił tak samo wielką poduszkę i ustawił na podłodze obok łóżka. Pomyślałem, że rzeczywiście była potrzebna taka wielka, bo jakby się przez przypadek spadło to można by się połamać, a tak miękko na poduszkę... Poza tym, częściowo świadomy, rozejrzałem się po pokoju i stwierdziłem, że jest bardzo duży, na pewno nie śni mi się mój. Szedłem dalej, po lewej stronie znajdowały się schody prowadzące na dół, na których szczycie przysiadła moja kotka. Pomyślałem, że może później sprawdzę co tam jest, a teraz pójdę w prawo korytarzem. Na samym końcu korytarza była wnęka, stała tam stara brązowa szafa. Nagle przyszedł pomocnik tego pana mieszkającego w tym pokoju, był bardzo zdenerwowany, pewnie chciałem zobaczyć co jest w środku. Zabrał ze sobą szafę. Wcale nie chciałem otwierać tej szafy. Wiedziałem jednak, że kryje ona coś, czego oni nie chcą nikomu wyjawić, trup, albo coś związane z wampirami. Szedłem dalej, bo okazało się że jest tam przejście do innego korytarza, większego i szkolnego. Chodziło tam dużo uczniów. Po środku korytarza zaczęła się toczyć duża metalowa kula. Z dużą trudnością poruszałem ją za pomocą telekinezy. Trudność była związana z tym, że kula miała magnetyczny napęd, jej obie połowy kręciły się w odwrotną stronę wytwarzały pole elektromagnetyczne. Dalej chodziłem korytarzami nieznanej szkoły. Potem chciałem wrócić z dziewczyną do tych schodów prowadzących na dół, ale nie mogłem, korytarze się pomieszały i nie dało się tam trafić z powrotem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#99
Biegłem środkiem ulicy, nie jechał ani jeden samochód. W odwrotną stronę biegł tłum ludzi, uciekali przed czymś. Powiał silny wiatr i zaczęło padać. Widziałem zbliżające się ciemne chmury, pewnie huragan. Nie zawróciłem, wiedziałem, że dalej był domek, w którym się schroniłem w jakimś poprzednim śnie. Nie wiem czy się obudziłem, czy przeniosło mnie do innego snu. Szedłem z blokiem, nagle zachciało mi się iść do lasu, a może coś mnie tam skierowało. Po lewej stronie boiska (tak na prawdę to tam jest niedorobiony parking, ale i owszem jest jeden kosz do koszykówki) była brama, nad którą wisiał napis wybity na prostokątnej blaszce:
"Oto dziedzina Zielarza Styrylisa
- miejsce mocy"
Od napisu rozchodziły się wygrawerowane promienie słoneczne. Byłem pewien, że ta brama z napisem istnieje na prawdę (nawet po obudzeniu byłem przekonany, że rzeczywiście jest to prawda). Przeszedłem przez bramę i wszedłem ścieżką w las. Dotarłem do łąki. Zaczęła się ścieżka zbudowana z desek z poręczami, trochę podobna do mostu na płaskiej powierzchni. Ten "most" zakręcał często pod kątem 90 stopni. Myślałem, że lepiej jak bym w niektórych miejscach przeskoczył, ale tak nie zrobiłem, bo miałem zbyt mało energii i lepiej już było się przejść. W którymś momencie, deski zakręciły w lewo w głąb ciemnego lasu, już nie szło się po płaskim terenie, drewniana ścieżka obniżała się spiralnie. Chyba się obudziłem i od razu zasnąłem, powróciłem do tego samego miejsca. Szedłem w dół, po jakimś czasie zacząłem się kręcić w kółko. Okazało się, że jestem już na dole i to koniec ścieżki z drewna. Skręciłem w prawą stronę. Był tam sklep, zdziwiłem się, że w środku lasu sklep postawili. Wydaje mi się, że był jakby wyżej, a niedaleko mogły się ciągnąć tory. Byłem pewien, że to Sopot, a tak daleko na pewno nie zaszedłem. Szedłem po trawniku wzdłuż ulicy. Trawnik czy łąka była oddzielona ogrodzeniem z metalowej siatki. Na krawędzi lasu i ulicy leżał biały piasek. Dotarłem do nieznanego parku (w lesie?). Zrobiło się pochmurno, śnieg czy piasek leżał na ziemi. Szła kasjerka z Biedronki. Położyłem się na brzuchu i ślizgałem się lekko się unosząc.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
Unosiłem się w nieznanej, trudnej do zidentyfikowania przestrzeni. Leciałem przez jakiś czas i wylądowałem. Szedłem z grupą osób miedzy blokami, rozglądałem się naokoło. Nagle tamci wpadają do dziury, która otwiera się na ulicy, blisko chodnika. Prawie cali przysypani piachem, śmieją się i podskakują. Idę w inną stronę. Jestem w czyimś mieszkaniu, coś z kimś przeglądam na komputerze. Pokój jest jasny, ja i członkowie rodziny tam mieszkającej, wychodzimy z pokoju. Wszyscy się rozbiegają po pokojach, widzę małe dziewczynki. Niektóre pokoje są ciemne, a inne jasne, jakby w jednych pokojach była noc, a w pozostałych dzień. Są tam schody prowadzące do ciemnych piwnicznych pomieszczeń. Nie wchodzę tam, bo mam przeczucie, że zakończyłoby się to koszmarem lub bym się od razu obudził, poza tym wydawało mi się, że kiedyś to miejsce mi się to śniło. Wszedłem do małego ciemnego pokoju, stała tam mała dziewczynka. Podszedłem do niej, ale prawie od razu wyszedłem z pokoju, ponieważ ta dziewczynka była jakby kocia i czułem, że chce mnie podrapać.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1