W moim świecie
#1
Jest tu ponuro, ciemno, chłodno i pada. Stoję przed szarym, mrocznym wierzowcem. Wygląda jakbym trafił do jakiegoś koszmaru, nie tylko wygląda, trafiłem... 

     Mój koszmar z dzieciństwa. Budynek będący ruchomym labiryntem, skrywający całe zło jakie mógł wyobrazić sobie dzieciak, nawet świadomość we śnie nie dawała poczucia bezpieczeństwa. Znowu tu jestem...
   I o to chodziło, zaplanowałem to kilka godzin temu, jeszcze przed zaśnięciem.

    Klarowność widzenia wysoka,  słyszę dobrze, ale reszta zmysłów trochę kulawa (aura się pewnie udziela). Poprawiam "odbiór" i zabieram się za świadomość, a bedzie potrzeba jej sporo więc zwykłe pogłębienie nie wystarczy. Potrzeba "autohipnozy"....
-wprowdzam się w "trans"....
-Pogłębiam ten stan....
-Wizualizacja....
Widzisz drzewo, gałęzie, korę, liście i ich odcienie, ich ruch i kształty. Każdy z osobna i wszystko jednocześnie,,,....
-Kotwiczę....

Ogarnięte( uwielbiam to robić we śnie), wyrównuje do snu, ale zachowuje ze sobą raport: przezorny zawsze ubezpieczony. Zajęło trochę czasu, ale powinienem mieć go sporo, pora wchodzić. 

  W tym budynku zagubiony spędziłem wiele nocy, dziesiątki snów, nawet strach czy świadomość, rzadko pozwalały się obudzić.
Teraz zniknął strach, została świadomość.
   Już mija ze 20 lat jak zacząłem wykorzystywać to "miejsce" jako skarbiec. Jako dziecko we śnie spotykałem wiele przedmiotów, postaci czy po prostu "rzeczy", które miały jakieś znaczenie. Chodzi o to, że miały jakąś wyjątkową moc lub znaczenie. Zdobywałem je poznając "światy", walcząc, dostając innych postaci. 
  Jako, że byłem świadomy także swojej niewiedzy, z powodu młodości( w latach 90 o świadomym śnie nie było za bardzo z kim porozmawiać) co groźniejsze artefakty trafiały właśnie do mojego koszmaru, bo skoro nie da się znaleść wyjścia to i z przedmiotem można się spocić. 
Dzisiaj jednak pierwszy raz coś z stamtąd zabiorę. 

     Wejść jak zwykle niebyło łatwo, ale teraz zaczynają się schody, dużo schodów, wszędzie. Ale mam system, dopracowałem plan jeszcze przed południem, krojąc sałatkę. Trochę czasu też zajęło mi odtworzenie snu, z którego pochodzi przedmiot, szczegóły się przydają a kilkanaście lat to długo.
   Pokonać korytarze, schody.... 
-o Ciebie się tu nie spodziewałem, nie ważne innym razem, narazie.
Za wolno to idzie, trzeba przyśpieszyć. Latanie, teleportacja, przechodzenie przez ściany nie pomoże, muszę przeć do przodu.

   Chyba sen się kończy. Dobrze, że zostawiłem raport- moge działać błyskawicznie.....
Ciemno.....jasno..ciemno....
Jestem spowrotem i za raz na miejscu.

   Dało rade, dotarłem. Na pułeczce leży sobie błyszcząca czarna kula, którą można podnieść ręką, ale w jednej się jej nie ukryje, mimo wszystko na choince nie wyląduje. Jest ładna, ale nic imponującego, a poza tym to tylko sen. Dlatego musze chociaż symbolicznie zabrać ją na zewnątrz. Wchłonę ją i spadam. Szybki ruch, kula uderza o klatkę i już żałuję pogłębiania zmysłów. Drobna nie dogodność. 
Kolejna próba i się udaje, uczucie troche inne niż się spodziewałem, ale sugestywne,a to najważniejsze. Wracam. Szybciej się wraca, ale teraz i tak już nie ma presji.  Na zewnątrz trochę pogodniej. Pora się obudzić, zapisać coś na dyktafonie i znowu spać.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1