Opowieści z nocnych przygód Szamana.
#31
W nocy miałem kilka płytkich, krótkich LD. Po którymś z kolei ocknąłem się w swoim łóżku, wstałem astralnym ciałem i standardowo wyskoczyłem przez okno. 
Ucieszył mnie widok, który zastałem za oknem. Była ciemna noc, w oddali, z lewej strony od bloku szalała potężna burza z pomarańczowymi piorunami, wył potężny wicher, a w powietrzu unosił się zapach ozonu. Czułem wibrację w klatce piersiowej po każdym rozrywającym powietrze grzmocie. Cieszyłem się, że będę mógł zmierzyć się z tak ciekawym zjawiskiem. Uniosłem się wyżej, zmagając się z wiatrem. Za dachem bloku ujrzałem wielkie zbocze ośnieżonej góry, zarośnięte iglastym lasem. Wiatr miotał drzewami na wszystkie strony. Zamieć śnieżna unosząca się ze zbocza uderzyła mnie w oczy. Bardzo intensywnie odczuwałem każdy aspekt szalejącego żywiołu, z każdą chwilą moja fascynacja narastała, przeistaczając się wręcz w doznanie euforyczne. Ruszyłem w stronę panującej burzy, chciałem dotrzeć do jej epicentrum.
Przeleciałem przez czarną masę chmur. Niespodziewanie nastała cisza, a ja unosiłem się na polu wysokiej trawy, miedzy źdźbłami rosły nieznane mi rodzaje kwiatów, był jasny gorący dzień z lekkimi odświeżającymi powiewami zimnego powietrza. Nowy bajkowy świat zachwycał swoim pięknem. Zauważyłem w oddali zbliżające się w moim kierunku, dziwne, nieznane stworzenie. Był to mały, baśniowy smok o brązowej łusce. Lewitował bezszelestnie w powietrzu. Zza krzaka wyszedł kolejny dziwny twór, podobny do muchomora, był bardzo kolorowy, miał duże oczy i uśmiechniętą buzię. Wydawał wesołe piskliwe dźwięki. Smok oddalił się, a wesoły grzybek wszedł mi na plecy. Na horyzoncie pojawiało się coraz więcej dziwnych stworzeń, zupełnie nieznanych gatunków zwierząt. Większość była wesoła i przyjaźnie nastawiona, chciały się bawić. Próbowały na mnie wejść lub wskoczyć. Zaczęły mnie podgryzać, a zabawa zamieniała się w natarczywe szczypanie mnie szczękami gdzie popadnie. Wiedziałem, że moja podświadomość już mi nie odpuści i będę musiał uciekać. Wyskoczyłem więc w górę, próbując zrzucić z siebie jak najwięcej stworzonek, leciałem z bardzo duża prędkością ku niebu, a dziwne bajkowe twory zaczęły odpadać od mojego ciała. W szaleńczym pędzie nie zauważyłem ogromnego niebieskiego niedźwiedzia, unoszącego się nad chmurami. Wpadłem na niego z całym impetem. Wściekły niedźwiedź warknął, machnął łapą wielkości średnich rozmiarów człowieka. Trafił mnie jednym z pazurów i wyrzucił ze snu. :(

Jest to wersja okrojona, bo byłem tak zmęczony, że sen spisałem dopiero nad ranem po kilku kolejnych, sporo fajnych szczegółów mi umknęło.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#32
Chciałbym się podzielić z wami najbardziej emocjonalnym przeżyciem jakiego doznałem. Nie bedzie to sen, lepiej gdyby był... Nie spodziewałem się sam po sobie, że mogę tak zareagować na czyjąś krzywdę.


Jestem nad jeziorem, stoję sobie niewinnie. Wcześniej wkurwiła mnie ratowniczka, "nie wolno skakać z kołka"...
co do chuja? taki kołek wystający z 30cm wyżej niż pomost. Cwaniara, chyba pierwszy dzień w pracy :> 
No nic, sram na nią. Stoje na plaży. Ktoś krzyczy: "o Boże, to mój przyjaciel!! topi się!!". Długo się nie zastanawiam. Biegnę do jeziora, wskakuję. Kurwa, szukam, nurkuję, raz, drugi, trzeci... Gdzie ten typ?? Życie na szali, znów nurkuję, szukam, kurwa szukam!. Nie ma. Nie ma typa, to chyba koniec, utonął. Ja pierdole, żal, smutek. Kurwa!... Wychodzę z wody, rezygnacja jak skurwesyn. Siadam na ręczniku, typ nie żyje, utonął... płaczę. Dochodzi do mnie ile znaczy życie. Utonąl... Stwierdzam, że ratowniczce nie odpuszczę, wpadam na plażę i jadę babie na grubo, że to jej wina i mam nadzieję, że ta śmierć będzie ją prześladować po nocach itp... Mówią, że topielec był pijany, a ja na to, że ja też jestem pijany i jakoś wskoczyłem typa ratować, nie to co ta kurwa z krzesełka, ratowniczka pierdolona...Zawijamy kite z jeziora, jadę do mamy, otwieram piwo i proszę żeby mi nie przeszkadzała... mogłem zrobić więcej, mocniej się postarać... ja pierdolę... płaczę.. płaczę w chuj... ból, smutek w kurwę.

https://gorzowianin.com/wiadomosc/13494-...jecia.html

po wyjściu z wody haftowałem z wysiłku...
Nie jest sztuką wpływać na bieg wydarzeń, manipulować sennym światem, a nawet tworzyć własne rzeczywistości. 
Świętym graalem LD jest trafić do świata, którego nie chcesz zmienić, pragniesz jedynie napawać się jego pięknem. 
Kiedy czujesz sen całym sobą, każdym pojedyńczym neuronem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#33
Wiesz, miałem tydzień temu trochę podobną sytuacje. Nieprzytomna dziewczyna którą trzymałem w samochodzie przedawkowała jakieś dragi i umarła mi w rękach. Podjechała karetka i próbowali ją reanimować przez godzinę, ale bezskutecznie. Nie znałem jej, ale łzy podeszły mi do oczu, zrobiło mi się tak w kurwę smutno jak to obserwowałem przez świadomość, że to bezskuteczne i dziewczyna się już nigdy nie obudzi, a nóż mogłem jej jakoś pomóc. Rzeczywiście w takiej chwili zdajesz sobie sprawę jaką wartość ma życie. Oczywiście twoja sytuacja jest, jakby to ująć, poważniejsza w związku z zaangażowaniem które w to włożyłeś, ale jestem w jakimś stopniu w stanie wyobrazić sobie to co czujesz.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#34
(30-06-2019, 00:05 )Aylo napisał(a): Nieprzytomna dziewczyna którą trzymałem w samochodzie
To w ogóle nie brzmi podejrzanie. XD
Nie jest sztuką wpływać na bieg wydarzeń, manipulować sennym światem, a nawet tworzyć własne rzeczywistości. 
Świętym graalem LD jest trafić do świata, którego nie chcesz zmienić, pragniesz jedynie napawać się jego pięknem. 
Kiedy czujesz sen całym sobą, każdym pojedyńczym neuronem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#35
(30-06-2019, 04:39 )sz4m4n napisał(a):
(30-06-2019, 00:05 )Aylo napisał(a): Nieprzytomna dziewczyna którą trzymałem w samochodzie
To w ogóle nie brzmi podejrzanie. XD

Cholera, rzeczywiście, miałem na myśli, że trzymałem w rekach, samochód nie mój xD
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#36
W obu przypadkach nie jest najgorszy sam fakt zgonu, lecz to, że chłopacy czują się za niego odpowiedzialni.
Nie da się zapobiec śmierci.

Dużo szczęścia miał pijany sz4m4n, który przeżył. Cieszmy się, że jest tutaj z nami.
Wysłano z mojego Samsunga F41.2
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#37
Dziś kilka płytszych LD i jeden długi i bardzo ciekawy, chociaż jak zwykle rano nic nie zapisałem. Zastanawiałem się ile snu mi uleci po drodze do roboty, gdzie będę mógł w spokoju wrzucić go do dziennika.

Byłem w pokoju, panował dziwny, mglisty świt. Od razu coś mi nie pasowało, nie mogłem zrobić TR bo zasypiałem z zatkanym nosem co podświadomie mi wyłącza możliwość testów. W ramach sprawdzenia wylałem wodę z butelki na ziemię... nie wiem jak to miało mnie przekonać ale przekonało, że jestem w sennym świecie.
Przed snem postanowiłem, że zamiast planować rzeczy do zrobienia będę po prostu z wolna, spokojnie zwiedzał otoczenie.
O ścianę, przy podłodze było oparte małe lusterko. Z wcześniejszych doświadczeń wiedziałem, że za lustrem można zobaczyć ciekawe światy. Schylam się i wkładam głowę w lustro, przechodzi jak przez jakiś przeźroczysty żel.
Po drugiej stronie był ogromny sześcian z małymi lustrami na ścianach, wszystkie odbijały moją głowę i siebie nawzajem tworząc przy tym niesamowity efekt. Przyglądałem się chwilę i wycofałem z powrotem do pokoju.
Wyskakując przez okno zrobiłem salto gładko lądując na trawie przed blokiem. Na zewnątrz zastałem dziwnie skrzywiony świat, jak z jakiejś lekko psychodelicznej książki. Miedzy drzewami biegały niedźwiedzie grizli, w powietrzu unosiły się okrągłe latawce, jeden trzymała mała dziewczynka. Pomyślałem "leć", latawiec oderwał dziewczynkę od ziemi i poleciała. Pomyślałem "kwitnij", pobliskie drzewo rozkwitło pięknymi, krwistymi kwiatami. Zrobiłem jeszcze kilka dziwnych rzeczy, których dokładnie nie pamiętam, strzelałem laserem z palca itp :P. Doszedłem do wniosku, że swobodnie przychodzi mi kierowanie snem, spróbuje więc wylecieć po za atmosferę ziemską, do tej pory nigdy mi się to nie udało. Robię kilka salt w powietrzu i szybkich zwrotów, rozpędzam się i nabieram prędkości, lecę coraz wyżej i wyżej, jestem na wysokości jakiej wcześniej nigdy nie uzyskałem. Zaczynam zwalniać, zatrzymuje się, spoglądam na krzywiznę ziemi i zaczynam spadać :(.
Usiadłem na krawędzi dachu bloku i spojrzałem na roztaczające się przede mną krajobrazy. Słońce przebijało się przez chmury pięknymi, świetlistymi promieniami oświetlając rzędy drzew. Między koronami latały różnokolorowe ptaszki. Siedziałem tak dłuższą chwilę delektując się pięknym widokiem, który pompował we mnie wewnętrzny spokój.
Udałem się dwa bloki dalej gdzie spotkałem znajomego z żoną. Klepnąłem ją w dupę, za co ukarał mnie pies-szczeniak, który ugryzł mnie w palec i nie chciał za nic puścić. Machałem ręką, a ten latał jak chorągiewka. Palec bolał mnie coraz bardziej więc skręciłem psu kark, męczyłem się chwilę z odczepieniem zwłok zwierzęcia od mojej ręki. W akcie zemsty za psucie mi humoru w moim własnym świecie, pchnąłem żonę kolegi na maskę samochodu i wziąłem ją od tyłu. 
Następnie znalazłem się u nich w domu, gdzie w kuchni odbyłem długą debatę ze znajomym, większości nie pamiętam chociaż rano była dla mnie klarowna, jak rozmowa z przed 5ciu minut. Finalnie znajomy wziął w ręce noże i przyłożył mi do szyi, powiedział, że mnie zabije. Zacząłem rechotać, głośnym śmiechem szaleńca. Rozbawił mnie do granic. Zabij cwaniaczku, mówię, jesteś w moim sennym świecie i gówno możesz mi zrobić. Facet zwątpił i się odsunął. - Jesteś w moim śnie, mogę Ci to udowodnić.
Poszedłem do sąsiedniego pokoju, gdzie siedziała jego przybrana siostra. Kazałem jej się rozebrać i zaprowadziłem ją do kolegi. On w miedzy czasie przywdział jakiś dziwny strój BDSM, z czarnymi, skórzanymi paskami, jak z jakiejś głupiej niemieckiej komedii z pedałami. Po krótkiej penetracji siostra zaczęła squirtować, tryskała z niej fontanna. Nieźle się przy tym uśmiałem. 
Podszedłem do okna, okazało się, że jestem Ferdkiem Kiepskim i stoję w oknie wyglądającym na serialowe podwórko. W oknie obok stał Boczek. W dupę węża, Panie Ferdku, woda się leje z okna obok
Na dole TVN kręcił odcinek Uwagi, tematem były wytryski, które zalały całą kamiennicę kiepskich.
Nie jest sztuką wpływać na bieg wydarzeń, manipulować sennym światem, a nawet tworzyć własne rzeczywistości. 
Świętym graalem LD jest trafić do świata, którego nie chcesz zmienić, pragniesz jedynie napawać się jego pięknem. 
Kiedy czujesz sen całym sobą, każdym pojedyńczym neuronem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#38
Heheheh pięknie, miejmy nadzieję, że wspomniany kolega nigdy nie trafi na to forum :D

A z tym psem to miewam bardzo podobne problemy i wydedukowałem sobie sposób radzenia sobie z tym, choć jest dość trudny. Polega na tym, żeby zapomnieć o bólu i treści, która go powoduje. Na twoim miejscu pobiegł bym gdzieś się czymś zająć, skupiając na uczuciu pędu powietrza, tak żeby nie widzieć dłoni, na której uwiesił się natręt. Zazwyczaj wystarczy usunąć obiekt z uwagi na kilka sekund.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#39
Super sen, fajnie napisany, pragnę więcej, fajny jest  :)
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post
#40
Zainspirowany wpisem nowej koleżanki @senioritta83 postanowiłem pojeździć windą.

Pierwszy kurs w górę.
Przyjemnie odczuwam zwiększoną siłę grawitacji podczas jazdy ku wyższym kondygnacją. Światła mijanych pięter mrugają jak podczas jazdy na filmową salę operacyjną (tutaj powiem, że na prawdziwą wygląda podobnie). Ziuum, ziuum, ziuum. 
Dotarłem do skraju szybu, winda wyleciała w przestrzeń. Szybuje w kosmicznej pustce, sam bez windy. Dostrzegam błysk, zbliżam się ku niemu. Okazuję się, że mam przyjemność obserwować akt kreacji, z kosmicznego pyłu tworzą się planety, gwiazdy i inne ciała niebieskie. Z fascynacją obserwuje przepiękne widoki, zdumiewający proces. Wśród migoczącego gwiezdnego pyłu, fuzji atomowych i niszczycielskiej siły grawitacji dostrzegam węża. To uroboros, król wszechrzeczy, kręci się w koło gryząc swój ogon. Stworzyciel i niszczyciel.
Wszechmogący wąż zaczyna kształtować postacie podobne do ludzkich, rozpoznaję w nich greckie, mitologiczne bóstwa. 
Jedyna myśl jaka urodziła się w mojej głowie podczas obserwacji tych przepięknych scen to fakt, że właśnie oglądam narodziny wszechświata i wszystkich kultur. Jestem jedyny, jeden, który to widział. 

Po przebudzeniu, po poprzednich szokujących doświadczeniach postanawiam sprawdzić drugą stronę medalu.

Kurs w dół
Nie odczuwam jakichś specjalnych, fizycznych zmian w związku z jazdą windą na dół. Po prostu wiem, że jadę. Docieram na miejsce, wysiadam. Wchodzę do ogromnej, mrocznej hali, na podłodze jest wielka, czarno-biała kafelkowa szachownica. Czuję się nieswojo, jeżą mi się włosy na karku. Dziwny niepokój nie trwa długo, z ciemności zaczynają wyłaniać się twory mroku. Dawno umarłe bestie, skorpiony o pustych martwych oczach, wije z setkami nóg i ociekającymi jadem czułkami, ogromne pająkopodobne hybrydy tarantuli z ludźmi. Wszystkie są przerażające i kilkukrotnie większe od przeciętnego człowieka. W rogu sali zauważam meduzę ślizgającą się na wężowym tułowiu.
Wyrzutki ciemności zajmują miejsca na szachownicy.
Rozpoczyna się wielka bitwa otchłani. 
Obserwuję pełen przerażenia jak bestie tak straszne, że niewielu ludzi widuje je w koszmarach rozpoczynają walkę. Rzucają się na siebie, szarpiąc, kłapiąc żuwaczkami i szczypcami, rozrywają się na strzępy. W okół latają urwane odwłoki i odnóża, zachlapując wszystko zielono-niebieską wydzieliną ze swoich ciał.
Nie jest sztuką wpływać na bieg wydarzeń, manipulować sennym światem, a nawet tworzyć własne rzeczywistości. 
Świętym graalem LD jest trafić do świata, którego nie chcesz zmienić, pragniesz jedynie napawać się jego pięknem. 
Kiedy czujesz sen całym sobą, każdym pojedyńczym neuronem.
Znajdź wszystkie posty użytkownika
Odpowiedz cytując ten post


Skocz do:

UA-88656808-1