Hmm... Trochę mi się nudzi w wakacje, postanowiłem więc znów coś napisać. Wszystkie Testy, egzaminy i tym podobne sprawy mam już daleko za sobą.
O dziwo, przez ostatni okres czasu dość często zapamiętuje sny, nawet ich nie zapisując, chociaż pamiętam tylko ogólne treści. Co więcej czasem krótkie LD zdarzy się całkowicie spontanicznie. Wprowadziłem do harmonogramu zajęć poranną "medytację"- nie tyle dla zwiększenia prawdopodobieństwa LD, ale dla zmobilizowania umysłu o poranku. Przyznam, że działa bezbłędnie.
Do rzeczy, pierwszy sen, który zapadł mi w pamięć bardzo dobrze, rozgrywał się na jakiejś planecie w czasie wojny jakichś 2 cywilizacji. Nacja do której należałem posiadała jednoosobowe pojazdy kroczące. Byłem w oddziale owych pojazdów.
Kokpit tych maszyn był osadzony na 3 kulach. Pierwsza przymocowana bezpośrednio do kabiny pilota. Druga zdaje się zapewniała możliwość rotacji, umieszczona między pierwszą a ostatnią kulą. Trzecia do której przymocowane były nogi ( było ich ok. 5). Kokpit miał kształt połowy stożka o nieregularnej powierzchni, oszklony na niebiesko.
Nogi zbudowane z tysięcy małych segmentów były bardzo giętkie, szybkie i silne.
Uczestniczyłem w jakiejś bitwie. Podczas natarcia straciłem pojazd, ale jakoś przeżyłem. Stałem na ziemi ukryty za skałami i patrzyłem, jak ostatni członkowie oddziału są zmiażdżeni przez wroga. Byłem wściekły. Z uwagi na to, ze przeciwnicy nie poruszali się w maszynach, tylko posiadali coś na kształt "mocy" do zamienienia się, czy też przywołania cyklonu metalowych części (Dyski, zębatki, rury, pręty itp.), nie miałem wielkiego problemu, żeby zabić jednego z nich w "bezpiecznej" formie. W momencie gdy to zrobiłem poczułem. że w pewnym, sensie wykradłem mu jego umiejętności. Zabijałem wielu i rosłem siłę, a po drodze wpadłem w coś co można porównać do niepohamowanej żądzy zabijania. Pod koniec snu krocząc jak mroczny książę wszedłem do jakiegoś pół-organicznego pałacu. (Architektura na miarę Zergów ze Starcrafta)
Trochę mroczne... Pewno, to właśnie dlatego go pamiętam.