18-07-2018, 17:46
Dzięki tłumaczeniu Freskum mogę zacząć pracować nad mapą snu, wielkie mu dzięki. zacznę od południa:
Z miejscem tym od dziecka byłem związany i miałem z nim dobre związki emocjonalne, jednak zawsze czułem, że coś jest z nim nie tak i śniłem o nim wiele złych snów. Jednak sny o demonach zaczęły się pojawiać w związku z tym miejscem dopiero kiedy zacząłem medytować i pracować ze snami.
W jednym z pierwszych tego typu snów który utkwił mi w pamięci zmagałem się przez całą noc z demonem ognia, który miał tam swoje miejsce obok kuźni. Był to bardzo silny i niebezpieczny demon, kiedy się manifestował przyjmował formę dwumetrowego płomienia. Całą noc się z nim zmagałem a kiedy w końcu po wielkich trudach i niebezpieczeństwa udało mi się w końcu go wygonić na jego miejsce od lasu nadciągnęła chmara demonów, które przypominały dziki o trzech nogach i płonących oczach. Nie czułem się na siłach z nimi walczyć więc w tym śnie przekształciłem się w jednego z nich aby mnie nie rozpoznały i nie byłem pewny czy nie zamienił stryjek siekierki na kijek :-)
"Południowa granica jest nieruchoma i nie przemieszcza się, prawie na pewno. - rzeki, morze, góry, ocean, szeregu wzgórz, granica północna jest przesuwana stopniowo."
Domek lezy blisko południowej granicy, za nim jest jedna dziwna miejscowość, w której w snach rzadko bywam, dalej dzikie góry, w których również często nie bywam, ale sny bywają tam mocne i to jest południowa granica mojej sennej geografii.
"W południowej części mapy jest gigantyczna struktura, która jest postrzegana przez wielu jako stacja wielopoziomowa/ lotnisko lub jak góra / Olimp / schody do nieba / i tak dalej. " - te góry mogłyby być tam są potężne tajemnicze nieprzebyte bory
"W południowo-wschodnim rogu jest Raj. Bardzo piękne miejsce, ale niestety małe miejsce, dość rustykalne." -dizwne, ale raczej chyba nie byłem na południowym wschodzie, warto by się tam wybrać
"Wschód. - swego rodzaju „martwe pole”, wiele niezbadanych miejsc, " - bywam tam czasami, przykład:
Sen zaczyna się na południowym zachodzie w drewnianym domu, którego nie znam, ale i tak o niebo przyjemniejszym od sennego domu babci
Oblężony dom Pośród pól stał dom, wokół niego panował wieczny mrok, kiedy stanąłem u progu zobaczyłem, że toczy się tam wieczna walka. Najpierw zobaczyłem białe myszy. Były to wyjątkowo agresywne białe myszy i było ich wiele. Pojawiały się nie wiadomo skąd i atakowały – gryzły chciały się wedrzeć do wnętrza ciała i wcale się nie bały.
Walczyliśmy z nimi wraz z mieszkańcami starając się ich pozbyć. Walka była długa i zacięta, ale w końcu się udało. Mieliśmy chwilę odpoczynku a potem nadciągnęły z łąk króliki. Były to wyjątkowo duże króliki wielkości średniego psa w ich oczach czaiła się inteligencja. Wiedziałem, że w mroku czają się kolejne bestie. Tym razem walka nie trwała długo i wyglądało na to, że będziemy mieli chwilę spokoju co wszystkim wydało się bardzo podejrzane.
Weszliśmy do domu było w nim ciemno i pusto. Jeden z moich towarzyszy powiedział, że wyczuwa tu coś strasznego i musimy uważać.
Kiedy wypatrywaliśmy niebezpieczeństwa w domu pojawiła się jakaś dziewczyna – niewysoka blondynka z kręconymi włosami. Wszyscy stali się bardzo czujni jakby co najmniej zobaczyli gotową do ataku kobrę. Przywódca ludzi z oblężonego domu ostrzegł mnie, że jest ona uosobieniem zła i żebym miał się na baczności. Podszedłem do dziewczyny i spojrzałem w jej twarz szczególnie chciałem zobaczyć jej oczy. Kiedy w końcu zajrzałem w jej oczy ze zdziwieniem stwierdziłem, że są one zielone jak moje i mimo, że się tego spodziewałem nie miała źrenic ze szparkami jak wąż. Pomyślałem: Oczy smoka.
Od dziewczyny emanowały mocne uczucia - było w nich pożądanie, jakaś nieuchwytna groza, echo szaleństwa i nie pohamowanej kpiny oraz zło. Zrozumiałem, że obrońcy mieli rację – była ona bardzo niebezpieczna i nieludzka – nie można było z nią negocjować. Nie obawiałem się jej i ona o tym wiedziała. Kiedy zniknęła zrobiło mi się jej żal.
Kochanka Szatana Przywódca obrońców podszedł do mnie i powiedział, że jeśli mam odwagę to pozna mnie z kimś – to niebezpieczne, ale może coś z tego zrozumiem i może będę mógł pomóc wielu ludziom.
Poszliśmy do miasta i przez okno wśliznęliśmy się do jakiegoś domu. Powiedział, że mieszka tu opętana dziewczyna, satanistka sprowadzająca na ludzi szaleństwo. Kiedyś była to jego przyjaciółka i nie jest ona zła, ale kiedy pojawia się opętanie jest bardzo niebezpieczna więc żebym miał się na baczności i jeśli coś będzie nie tak, żebym lepiej się wycofał.
Zaczęliśmy jej szukać w tym mieszkaniu, które przypominało melinę w jakimś starym domu podzielonym na wiele mieszkań. W końcu ją spotkaliśmy. Była to ładna drobna brunetka - wyczułem, że jest tak jak mówił jej przyjaciel – nie była zła i nie chciała czynić zła, ale nie miała wyboru i z tego względu starała się trzymać mnie na dystans. Zbliżała się noc i wyczuwałem, że coś wokół narasta. Dziewczyna powiedziała, żebyśmy już lepiej sobie poszli ja jednak zdecydowałem się zostać. Zrezygnowana powiedziała - jeśli tego chcesz.... Czułem, że jest zrezygnowana i coś zaczyna się dziać. Jej przyjaciel pożegnał nas i zostaliśmy sami. Dziewczyna ostrzegła mnie, że jeśli spędzę z nią noc będę zgubiony – odpowiedziałem, że nie zostawię jej i jest to mój wybór – przytuliłem ją a ona schroniła się w moich ramionach. W nocy pojawiła się demoniczna blondynka i zaczęła się perwersyjna orgia. Kiedy obudziłem się rano byłem nieco zdezorientowany i ogłupiały obydwie dziewczyny zniknęły. Zastanawiałem się co się stało. Zacząłem szukać brunetki, ale nikt nie chciał mi nic powiedzieć wyczułem, że jest przekonana iż jestem zgubiony i miała z tego powodu poczucie winy.
Zaczęliśmy jej szukać w tym mieszkaniu, które przypominało melinę w jakimś starym domu podzielonym na wiele mieszkań. W końcu ją spotkaliśmy. Była to ładna drobna brunetka - wyczułem, że jest tak jak mówił jej przyjaciel – nie była zła i nie chciała czynić zła, ale nie miała wyboru i z tego względu starała się trzymać mnie na dystans. Zbliżała się noc i wyczuwałem, że coś wokół narasta. Dziewczyna powiedziała, żebyśmy już lepiej sobie poszli ja jednak zdecydowałem się zostać. Zrezygnowana powiedziała - jeśli tego chcesz.... Czułem, że jest zrezygnowana i coś zaczyna się dziać. Jej przyjaciel pożegnał nas i zostaliśmy sami. Dziewczyna ostrzegła mnie, że jeśli spędzę z nią noc będę zgubiony – odpowiedziałem, że nie zostawię jej i jest to mój wybór – przytuliłem ją a ona schroniła się w moich ramionach. W nocy pojawiła się demoniczna blondynka i zaczęła się perwersyjna orgia. Kiedy obudziłem się rano byłem nieco zdezorientowany i ogłupiały obydwie dziewczyny zniknęły. Zastanawiałem się co się stało. Zacząłem szukać brunetki, ale nikt nie chciał mi nic powiedzieć wyczułem, że jest przekonana iż jestem zgubiony i miała z tego powodu poczucie winy.
Siadłem na rower i ruszyłem na miasto – to był przemyśl. Ponieważ byłem w samych gaciach (czerwonych;-))) i koszulce zacząłem pytać napotkanych przechodniów gdzie jest jakiś caritas czy coś takiego. W końcu jeden dziwnie ubrany gość powiedział mi gdzie to jest, ale ostrzegł, że spodni ani butów mi tam nie dadzą. Zacząłem z nim rozmawiać i przyłączyło się jeszcze dwóch dziwnych gości. Okazało się, że oni tak jak ja spędzili kiedyś noc z tą dziewczyną i życie dla nich straciło sens. Kiedy z nimi rozmawiałem uświadomiłem sobie co jest grane – ona była kochanką szatana i kiedy ktoś się do niej zbliżał zazdrosny szatan pozwalał się zobaczyć a to pozbawiało życie sensu i odbierało wszelką radość. Wiedząc już o co chodzi wróciłem do domu w którym mieszkała dziewczyna i znalazłem ją tam. Była smutna i płakała. Powiedziałem jej aby się nie martwiła bo wiem o szatanie i wcale się nim nie przejmuje. Przytuliłem ją i wtedy szatan się wkurzył i chciał mnie dziabnąć swoją kosą. Dźgał, ale robiłem uniki i nie mógł mnie trafić ze swojego wymiaru co doprowadziło go do pasji tak, że w furii przeszedł do naszego wymiaru aby mnie załatwić. A ja tylko na to czekałem;-)))
Wyrwałem mu kosę i powiedziałem, że jestem buddystą więc nie wierzę w absolutne zło i jego wizje prawdy oparte na mitologii judeo-chrześcijańskiej więc może mi nagwizdać. Przyjrzałem mu się. W swoim złotym płaszczu wyglądał pięknie. Zrobiło mi się go żal więc aby mu pomóc użyłem mantr.
Wyrwałem mu kosę i powiedziałem, że jestem buddystą więc nie wierzę w absolutne zło i jego wizje prawdy oparte na mitologii judeo-chrześcijańskiej więc może mi nagwizdać. Przyjrzałem mu się. W swoim złotym płaszczu wyglądał pięknie. Zrobiło mi się go żal więc aby mu pomóc użyłem mantr.
Ponieważ szatan był istotą nadprzyrodzoną kiedy wypowiedziałem mantrę doświadczył wizji czystego wymiaru i błogości dzięki czemu i we mnie ona się zapisała. Pomogłem w ten sposób szatanowi i uwolniłem dziewczynę spod jego tyrani. Następnie odszukałem ludzi, którzy z powodu jego wizji stracili sens życia i ukazałem im tę ostateczną pozytywną wizję przywracając im radość życia – zrobiłem tak rozumiejąc, że tylko inna ostateczna wizja może uwolnić ich od poprzedniej wizji, którą ukazał im szatan.
Tak więc ogólnie południe miał bym załatwione tam centralnym punktem jest nawiedzony dom mojej babci chyba najgorsze miejsce w mojej sennej geografii. Dzieje się tam wiele snów od dawien dawna:
W kolejnym świadomym śnie wędrując przez to miejsce znów spotkałem zmarłego krewnego i w pierwszym momencie ucieszyłem się, ale kiedy on się zbliżył wyczułem iż jest to jakiś zły podstępny duch, wówczas w mojej ręce pojawiła się świetlista runa zaś duch cofną się przerażony, krzycząc: "nie, poczekaj". Skierowałem energię do runy a ta rozbłysła czystym przejrzystym światłem w którym wszystko się rozpuściło.
W innym śnie znalazłem się tam a wszędzie wokół było wiele złych duchów, które emanowały przygnębiającą energię odbierającą siły. Duchy okrążyły mnie, paraliżując przygnębieniem i smutkiem. To iż udało się im mnie w ten sposób zniewolić napełniało je sadystycznym zadowoleniem. Wiedziałem iż czekają na przybycie potężnego demona, któremu służyły i który miał zadecydować o moim losie i na to liczyłem :-) Kiedy przybył demoniczny władca spojrzał na mnie i kazał mnie wypuścić. Demony zrobiły to niechętnie, czułem, że gdyby nie powstrzymywał ich strach przed ich władcą dały by mi wycisk :-)
W jeszcze innym śnie stoczyłem tam walkę z grupą demonów, które znów przybierały fałszywą postać przyjaciół, ale przejrzałem je. Wtedy przybrały swą demoniczną postać i zaatakowały jednak pokonałem je a one uciekły. Miałem wiele z takich snów, które stopniowo zaczęły się zmieniać oto niektóre z nich:
wtorek, 17 września 2002
Dziś śnił mi się sen w podobnym nastroju co wczoraj, też dotyczył bliżej nieokreślonej zagłady. Akcja toczyła się w tym samym miejscu, było tam wielu podejrzanych ludzi. Wszyscy próbowali dostać się na statki i uciekać w górę rzeki. Oczywiście podejrzane typy próbowały utrzymać wszystko w tajemnicy, ale odkrywszy ich spisek jakoś się tam dyskretnie dostałem.
W innym śnie szedłem z jakąś grupą ludzi wzdłuż rzeki. W pewnym zakolu gdzie było bardzo ładnie, przestrzegłem przed wchodzeniem tam z powodów węży. Po zastanowieniu pozwoliłem tam wejść dwójce przyjaciółek sam stojąc na czatach. Po pewnym czasie zaczęły pojawiać się węże zielone i czarne więc kazałem im się dyskretnie wycofać. Czarne węże przypominały bardziej jaszczurki czy warany i szybko rosły były też bardzo agresywne i trzeba było na nie uważać.
Motyw węży pojawiał się w niektórych snach choć raz był tam przyjazny potężny wąż :-) Pojawiały się tam też inne zwierzęta: " Idziemy z kolegą dróżką. Po prawej stronie jest ściana drzew. Dostrzegam olbrzymią sowę siedzącą na ziemi, kiedy pokazuję ją koledze ta wzbija się i leci w górę. Po lewej stronie jest mniejsza sowa, która ma trudności z lataniem."
" Przed domem widzę wiele lwów i innych zwierząt. Ktoś zapewnia mnie, że to miłe tresowane zwierzęta i nie ma powodu do obaw. Nie boję się jednak myślę, że lepiej być ostrożnym."
niedziela, 24 listopada 2002
Poszliśmy do starego domu sąsiada. Wewnątrz oprócz niego była jego matka i żona którzy pili sobie samogon.
Zastanawiałem się dlaczego sąsiad nie przedstawi mi żony i dlaczego nie zaproponują mi kielicha - doszedłem do wniosku, że jestem tu persona non grata.
Postanowiłem więc się oddalić a wtedy matka sąsiada bez entuzjazmu zaproponowała mi kielicha - grzecznie odmówiłem tłumacząc, że jestem wozem.
Kiedy wstałem dostrzegłem na stole kwiat otoczony półkolem mniejszych kwiatów zorientowałem się, że to zaklęcie ochronne więc postanowiłem je przeczytać. Wtedy wybuchła panika i wszyscy zaczęli je recytować więc sprawa stała się jasna - owi ludzie bali się panicznie mnie i mojej magii (oczywiście bez powodu ale nie było sensu się tłumaczyć).
środa 8 stycznia 2003
Byliśmy w tym miejscu, jest tam jakiś dziwny człowiek, który uczy mnie i dwie inne osoby sztuki walki, abyśmy mogli pokonać strasznego demona, który niedługo ma się pojawić na ziemi. Najpierw ów gość, który nie wydawał mi się być człowiekiem kazał mi zdjąć wszystkie amulety, które nie były z metalu ponieważ demon władając ogniem mógłby je zapalić, potem ćwiczyliśmy formy walki. W trakcie ćwiczeń musiałem wyjść za potrzebą, kiedy wróciłem nauczyciel powiedział, że ponieważ przerwałem trening nie będzie mnie dalej uczył. Powiedziałem, że powinien to robić ponieważ jestem najlepszym wojownikiem z tych który szkolił i znam sztukę szponów orła. Aby to udowodnić musiałem walczyć z pozostałymi wojownikami i dzięki stylowi orła udało mi się ich pokonać.
W tych snach od czasu koszmaru przewija się podobny nastrój.
W innym śnie znalazłem się tam a wszędzie wokół było wiele złych duchów, które emanowały przygnębiającą energię odbierającą siły. Duchy okrążyły mnie, paraliżując przygnębieniem i smutkiem. To iż udało się im mnie w ten sposób zniewolić napełniało je sadystycznym zadowoleniem. Wiedziałem iż czekają na przybycie potężnego demona, któremu służyły i który miał zadecydować o moim losie i na to liczyłem :-) Kiedy przybył demoniczny władca spojrzał na mnie i kazał mnie wypuścić. Demony zrobiły to niechętnie, czułem, że gdyby nie powstrzymywał ich strach przed ich władcą dały by mi wycisk :-)
W jeszcze innym śnie stoczyłem tam walkę z grupą demonów, które znów przybierały fałszywą postać przyjaciół, ale przejrzałem je. Wtedy przybrały swą demoniczną postać i zaatakowały jednak pokonałem je a one uciekły. Miałem wiele z takich snów, które stopniowo zaczęły się zmieniać oto niektóre z nich:
wtorek, 17 września 2002
Dziś śnił mi się sen w podobnym nastroju co wczoraj, też dotyczył bliżej nieokreślonej zagłady. Akcja toczyła się w tym samym miejscu, było tam wielu podejrzanych ludzi. Wszyscy próbowali dostać się na statki i uciekać w górę rzeki. Oczywiście podejrzane typy próbowały utrzymać wszystko w tajemnicy, ale odkrywszy ich spisek jakoś się tam dyskretnie dostałem.
W innym śnie szedłem z jakąś grupą ludzi wzdłuż rzeki. W pewnym zakolu gdzie było bardzo ładnie, przestrzegłem przed wchodzeniem tam z powodów węży. Po zastanowieniu pozwoliłem tam wejść dwójce przyjaciółek sam stojąc na czatach. Po pewnym czasie zaczęły pojawiać się węże zielone i czarne więc kazałem im się dyskretnie wycofać. Czarne węże przypominały bardziej jaszczurki czy warany i szybko rosły były też bardzo agresywne i trzeba było na nie uważać.
Motyw węży pojawiał się w niektórych snach choć raz był tam przyjazny potężny wąż :-) Pojawiały się tam też inne zwierzęta: " Idziemy z kolegą dróżką. Po prawej stronie jest ściana drzew. Dostrzegam olbrzymią sowę siedzącą na ziemi, kiedy pokazuję ją koledze ta wzbija się i leci w górę. Po lewej stronie jest mniejsza sowa, która ma trudności z lataniem."
" Przed domem widzę wiele lwów i innych zwierząt. Ktoś zapewnia mnie, że to miłe tresowane zwierzęta i nie ma powodu do obaw. Nie boję się jednak myślę, że lepiej być ostrożnym."
niedziela, 24 listopada 2002
Poszliśmy do starego domu sąsiada. Wewnątrz oprócz niego była jego matka i żona którzy pili sobie samogon.
Zastanawiałem się dlaczego sąsiad nie przedstawi mi żony i dlaczego nie zaproponują mi kielicha - doszedłem do wniosku, że jestem tu persona non grata.
Postanowiłem więc się oddalić a wtedy matka sąsiada bez entuzjazmu zaproponowała mi kielicha - grzecznie odmówiłem tłumacząc, że jestem wozem.
Kiedy wstałem dostrzegłem na stole kwiat otoczony półkolem mniejszych kwiatów zorientowałem się, że to zaklęcie ochronne więc postanowiłem je przeczytać. Wtedy wybuchła panika i wszyscy zaczęli je recytować więc sprawa stała się jasna - owi ludzie bali się panicznie mnie i mojej magii (oczywiście bez powodu ale nie było sensu się tłumaczyć).
środa 8 stycznia 2003
Byliśmy w tym miejscu, jest tam jakiś dziwny człowiek, który uczy mnie i dwie inne osoby sztuki walki, abyśmy mogli pokonać strasznego demona, który niedługo ma się pojawić na ziemi. Najpierw ów gość, który nie wydawał mi się być człowiekiem kazał mi zdjąć wszystkie amulety, które nie były z metalu ponieważ demon władając ogniem mógłby je zapalić, potem ćwiczyliśmy formy walki. W trakcie ćwiczeń musiałem wyjść za potrzebą, kiedy wróciłem nauczyciel powiedział, że ponieważ przerwałem trening nie będzie mnie dalej uczył. Powiedziałem, że powinien to robić ponieważ jestem najlepszym wojownikiem z tych który szkolił i znam sztukę szponów orła. Aby to udowodnić musiałem walczyć z pozostałymi wojownikami i dzięki stylowi orła udało mi się ich pokonać.
W tych snach od czasu koszmaru przewija się podobny nastrój.
piątek, 10 stycznia 2003
W trawie jest wiele zielonych żmij zygzakowatych, idąc ścieżką staram się na nie uważać, jest ze mną kilka osób w tym chyba mama - ostrzegam ją przed żmijami - ona to lekceważy rozdeptując kilka żmij. Przekonuję się, że nie są agresywne jednak uważam, że trzeba być ostrożnym - nagle dostrzegam w trawie olbrzymią 5 metrową żmiję, która przepełza przez ścieżkę i gdzieś się chowa - ostrzegam wszystkich przez nią, ale nikt mi nie wierzy. Wycofuje się za potok i znów dostrzegam tą żmiję, ale nie wydaje się agresywna.
W górach dzieją się dziwne rzeczy, wybieram się by to sprawdzić. Odkrywam, że działają tam tajemnicze demoniczne siły, skupiające się w wąwozie prowadzącym w góry - wyjaśnia się dlaczego nikt z tamtą nie wracał. Badam wąwóz mimo iż wszyscy przestrzegają mnie przed tym - nie mogę określić natury tych sił jednak wyraźnie je wyczuwam i wiem, że nie mogą mi one uczynić wielkiej krzywdy. Dochodzę do miejsca, gdzie jeszcze nie ma tych sił, obserwuje okolicę i widzę jak zbliżają się w formie białej mgły - dalej nie wiem co to jest.
Dochodzę do jakiejś górskiej wioski i zaczynają się dziać dziwne rzeczy; pojawiają się luki w pamięci, naprzemian jestem w tym miejscu i w innym, gdzie niedawno w śnie spotkałem władcę piekieł - widzę dziwne czarne postacie stojące pod bramą, barykadę postawioną przed wejściem i znów jestem na górskiej drodze - nie wiedząc gdzie. W dole widzę zbierającą się złowroga mgłę. Znów jestem w demonicznym miejscu tym razem z jakąś dziewczyną zaczynamy walczyć z czymś i kiedy to coś pokonujemy, przypominam sobie, że mam zbadać to zagrożenie więc kontynuuję wędrówkę w góry.
Widzę dziwne rzeczy - ludzie pobawieni pamięci, nikt nic nie wie. Docieram w końcu do jakiejś karczmy na samym szczycie. Spotykam tam tą dziewczynę wspólnie z którą walczyliśmy w poprzednim miejscu. Rozmawiamy, od czasu do czasu pojawiają się te fale mieszające umysł. Dziewczyna mówi, że ich źródłem są duchy drzew i wszyscy powinni stąd uchodzić.
Patrzę przez okno i widzę na szczycie krąg czarnych drzew. Pytam dlaczego duchy drzew to robią - dziewczyna mówi mi, że boją się mnie i nie powinienem z nimi walczyć tylko wyprowadzić stąd ludzi. Mówię: Dobrze tak zrobię, ale najpierw chciałbym się z tobą zmierzyć aby uzyskać przywilej zasiadania w tym miejscu. Wypowiadam rytualna formułę wyzwania w dziwnym języku pokazując amulety symbolizujące sztuki walki, które posiadłem, na końcu demonstruję z dumą żelazny szpon orła. Starszy mężczyzna który jest mistrzem tego miejsca kiwa głowa na znak zgody i rozpoczynamy pojedynek - jest to raczej demonstracja umiejętności. Po chwili mężczyzna mówi, że jestem godny by tu wrócić, ale najpierw musze wyprowadzić ludzi z gór. Szczęśliwy ruszam i powstrzymując moc duchów drzew wyprowadzam z gór ludzi, kiedy w końcu udaje mi się to wracam do karczmy by ponownie rzucić rytualne wyzwanie dokończyć pojedynek i zostać tu zaakceptowany.
Kolejny sen:
Znalazłem się tam z siostrą na strychu w starym opuszczonym drewnianym wiejskim domu. W rogu siostra znalazła zawinięte w śpiwór zwłoki kobiety, powiedziała, że zamarzła. Zastanawiałem się co z nimi zrobić w końcu zacząłem powtarzać mantrę Buddy Nieograniczonego Światła, aby pomóc tej istocie w lepszym odrodzeniu. Opuszczamy ten dom jest późny wieczór.
Postanowiłem poinformować kogoś z mieszkańców wsi o tym co znaleźliśmy. Kiedy zacząłem się zbliżać do jakiegoś domu usłyszałem rozmowę starszej kobiety z synem, była zaniepokojona. Postanowiłem się oddalić i usłyszałem jak kobieta – guślarka - wybiega tylnymi drzwiami i zaczyna krzyczeć zaklęcia. Wiedziałem, że jest to jakieś potężne, stare przywołanie wszystkich potężnych duchów zamieszkujących okolicę i nie mogłem nic zrobić aby to powstrzymać.
W chwilę później woda we wszystkich stawach i strumyczkach zaczęła przybierać i przelewać się przez brzegi. Nie mogłem tego powstrzymać więc przeniosłem się na wyżej położony teren.
W chwilę później na ścieżce pojawił się orszak potężnych duchów. Były to piękne świetliste, pełne mocy istoty we wspaniałych szatach.
Kiedy orszak zbliżył się do mnie powtórzyłem mantrę Buddy Nieograniczonego Światła. Dziewczyna idąca obok przywódczyni orszaku zapytała; co mówisz? Powtórzyłem mantrę, ona powtórzyła pytanie. Zdziwiony zapytałem jak to możliwe, że nie znasz tej mantry i powtórzyłem mantrę związaną z Dakiniami. Wtedy ona uśmiechnęła się i powiedziała tym razem ten numer Ci nie przejdzie.
Było w tym wiele sympatii i zrozumiałem, że te istoty są przychylnie do mnie nastawione, jednak ich potęga budziła mój niepokój tak iż obudziłem się.
Później zaczęło się pojawiać więcej pozytywnych snów związanych z tym miejscem min. Takie w których z lamami i innymi praktykującymi wykonuję tam pudże ofiarne aby oczyścić i pobłogosławić to miejsce a w końcu takie w których Mistrzowie udzielają mi tam różnych nauk.W trawie jest wiele zielonych żmij zygzakowatych, idąc ścieżką staram się na nie uważać, jest ze mną kilka osób w tym chyba mama - ostrzegam ją przed żmijami - ona to lekceważy rozdeptując kilka żmij. Przekonuję się, że nie są agresywne jednak uważam, że trzeba być ostrożnym - nagle dostrzegam w trawie olbrzymią 5 metrową żmiję, która przepełza przez ścieżkę i gdzieś się chowa - ostrzegam wszystkich przez nią, ale nikt mi nie wierzy. Wycofuje się za potok i znów dostrzegam tą żmiję, ale nie wydaje się agresywna.
W górach dzieją się dziwne rzeczy, wybieram się by to sprawdzić. Odkrywam, że działają tam tajemnicze demoniczne siły, skupiające się w wąwozie prowadzącym w góry - wyjaśnia się dlaczego nikt z tamtą nie wracał. Badam wąwóz mimo iż wszyscy przestrzegają mnie przed tym - nie mogę określić natury tych sił jednak wyraźnie je wyczuwam i wiem, że nie mogą mi one uczynić wielkiej krzywdy. Dochodzę do miejsca, gdzie jeszcze nie ma tych sił, obserwuje okolicę i widzę jak zbliżają się w formie białej mgły - dalej nie wiem co to jest.
Dochodzę do jakiejś górskiej wioski i zaczynają się dziać dziwne rzeczy; pojawiają się luki w pamięci, naprzemian jestem w tym miejscu i w innym, gdzie niedawno w śnie spotkałem władcę piekieł - widzę dziwne czarne postacie stojące pod bramą, barykadę postawioną przed wejściem i znów jestem na górskiej drodze - nie wiedząc gdzie. W dole widzę zbierającą się złowroga mgłę. Znów jestem w demonicznym miejscu tym razem z jakąś dziewczyną zaczynamy walczyć z czymś i kiedy to coś pokonujemy, przypominam sobie, że mam zbadać to zagrożenie więc kontynuuję wędrówkę w góry.
Widzę dziwne rzeczy - ludzie pobawieni pamięci, nikt nic nie wie. Docieram w końcu do jakiejś karczmy na samym szczycie. Spotykam tam tą dziewczynę wspólnie z którą walczyliśmy w poprzednim miejscu. Rozmawiamy, od czasu do czasu pojawiają się te fale mieszające umysł. Dziewczyna mówi, że ich źródłem są duchy drzew i wszyscy powinni stąd uchodzić.
Patrzę przez okno i widzę na szczycie krąg czarnych drzew. Pytam dlaczego duchy drzew to robią - dziewczyna mówi mi, że boją się mnie i nie powinienem z nimi walczyć tylko wyprowadzić stąd ludzi. Mówię: Dobrze tak zrobię, ale najpierw chciałbym się z tobą zmierzyć aby uzyskać przywilej zasiadania w tym miejscu. Wypowiadam rytualna formułę wyzwania w dziwnym języku pokazując amulety symbolizujące sztuki walki, które posiadłem, na końcu demonstruję z dumą żelazny szpon orła. Starszy mężczyzna który jest mistrzem tego miejsca kiwa głowa na znak zgody i rozpoczynamy pojedynek - jest to raczej demonstracja umiejętności. Po chwili mężczyzna mówi, że jestem godny by tu wrócić, ale najpierw musze wyprowadzić ludzi z gór. Szczęśliwy ruszam i powstrzymując moc duchów drzew wyprowadzam z gór ludzi, kiedy w końcu udaje mi się to wracam do karczmy by ponownie rzucić rytualne wyzwanie dokończyć pojedynek i zostać tu zaakceptowany.
Kolejny sen:
Znalazłem się tam z siostrą na strychu w starym opuszczonym drewnianym wiejskim domu. W rogu siostra znalazła zawinięte w śpiwór zwłoki kobiety, powiedziała, że zamarzła. Zastanawiałem się co z nimi zrobić w końcu zacząłem powtarzać mantrę Buddy Nieograniczonego Światła, aby pomóc tej istocie w lepszym odrodzeniu. Opuszczamy ten dom jest późny wieczór.
Postanowiłem poinformować kogoś z mieszkańców wsi o tym co znaleźliśmy. Kiedy zacząłem się zbliżać do jakiegoś domu usłyszałem rozmowę starszej kobiety z synem, była zaniepokojona. Postanowiłem się oddalić i usłyszałem jak kobieta – guślarka - wybiega tylnymi drzwiami i zaczyna krzyczeć zaklęcia. Wiedziałem, że jest to jakieś potężne, stare przywołanie wszystkich potężnych duchów zamieszkujących okolicę i nie mogłem nic zrobić aby to powstrzymać.
W chwilę później woda we wszystkich stawach i strumyczkach zaczęła przybierać i przelewać się przez brzegi. Nie mogłem tego powstrzymać więc przeniosłem się na wyżej położony teren.
W chwilę później na ścieżce pojawił się orszak potężnych duchów. Były to piękne świetliste, pełne mocy istoty we wspaniałych szatach.
Kiedy orszak zbliżył się do mnie powtórzyłem mantrę Buddy Nieograniczonego Światła. Dziewczyna idąca obok przywódczyni orszaku zapytała; co mówisz? Powtórzyłem mantrę, ona powtórzyła pytanie. Zdziwiony zapytałem jak to możliwe, że nie znasz tej mantry i powtórzyłem mantrę związaną z Dakiniami. Wtedy ona uśmiechnęła się i powiedziała tym razem ten numer Ci nie przejdzie.
Było w tym wiele sympatii i zrozumiałem, że te istoty są przychylnie do mnie nastawione, jednak ich potęga budziła mój niepokój tak iż obudziłem się.
Od kilku lat zacząłem tam bywać regularnie i wykonywać medytacyjne praktyki by oczyścić to miejsce, jednak zawsze kiedy tam przyjeżdżałem czułem pewien niepokój, jakby poczucie zagrożenia który znikał dopiero po wykonaniu praktyki. Przyjeżdżałem tam z różnymi ludźmi i niemal wszyscy czuli się tam nieswojo i jak najszybciej opuszczali to miejsce, a jeśli niektórym zdarzało się tam spać skarżyli się na złe sny. Co więcej zauważyłem, że niektórzy z przybywających tam ludzi zaczynają się zachowywać bardzo nerwowo i agresywnie. Sam wielokrotnie tam nocowałem odkrywając, że sny w tym miejscu były ciężkie i męczące, poświęciłem więc wiele energii medytując tam by oczyścić to miejsce. W końcu śniąc tam pewnej nocy miałem niezwykły sen. W tym śnie pojawiły się potężne nieludzkie istoty które zamieszkują to miejsce, tym razem były dość przyjaźnie do mnie nastawione. Choć czułem, że są niebezpieczne poczułem, że to co robię odpowiada mi i że zostałem zaakceptowany. Od tego czasu zniknęły ciężkie sny jakich tam doświadczałem i stały się zrelaksowane i pełne przejrzystości. Co więcej teraz kiedy tam medytuję moja medytacja przebiega łagodnie i spontanicznie nabiera mocy - czuję, że otrzymuję w niej wsparcie. Kiedy ostatni raz zaprosiłem tam znajomych pojawiła się pozytywna energia błogosławieństwa, którą wyraźnie odczuli i odjechali zadowoleni :-) Czuję jednak wyraźnie iż Dakinie zamieszkujące to miejsce mogą być bardzo niebezpieczne. Chociaż zaakceptowały mnie i wspierają pozytywne działania zdaję sobie doskonale sprawę, że ktoś z negatywnym nastawieniem nie może się czuć tam bezpieczny i nie było by rozsądnie robić tam coś złego :-)
Nie jest to w istocie ani demoniczne, ani święte miejsce, jest to jednak miejsce w którym manifestują się Dakinie mogące zarówno wspierać jak i karać przebywających tam ludzi jeśli ich intencje i zachowanie nie są właściwe jest to jednak miejsce w którym można medytować odnosząc wiele korzyści.
Myślę iż takich miejsc może być wiele zaś to czy ludzie czują się tam dobrze czy nie zależy od ich zachowania i intencji. Jeśli są one negatywne takie miejsca mogą wydawać się koszmarne i demoniczne jednak jeśli intencje stają się czyste i pozytywne wówczas przebywanie w takich miejscach może być bardzo stymulujące ponieważ te miejsca mogą wzmacniać pozytywne jak i negatywne aspekty naszej natury.
Tak mniej więcej jest na południu mojej mapy, mam dziesiątki snów, ale te wystarczą - uwagi mile widziane