02-07-2016, 21:43
3 lipca 2016
Jestem w drodze do szkoły, poruszam się rowerem. Podczas drogi spotkałem kolegę, zszedłem więc z roweru, żeby nie musiał za mną gonić. Rozmawiałem z nim o tym jak spędził wakacje. Byliśmy wkurzeni, że znowu trzeba będzie chodzić do tych szarych murów. Wchodzimy do budynku przypominającego dworzec. Naszym oczom ukazują się schody à la ewakuacyjne. Jedne prowadzące w prawo, drugie w lewo, a trzecie przed siebie. Postawiłem rower pod ścianą i razem w kolegą postanowiliśmy pójść w lewo. Schody pięły się mocno w górę. Dostaliśmy się w końcu do końca i wyszliśmy na korytarz. Tam zobaczyliśmy naszą klasę czekającą na lekcję. Usiadłem koło jednej dziewczyny, kolega obok drugiej. Rozmawialiśmy chwilkę, potem jedna z drugą zaczęły się do mnie przytulać i całować. Dziwne to jest, szczególnie, że obie nie przypadają mi do gustu. Chociaż słyszałem relacje, że sen "przybliżył ich do siebie".
Znajduję się w budynku szkoły. Obok mnie stoi tata. Razem zauważamy rodzinę żubrów z młodymi. Ciekawskie cielaki zaczynają chodzić nam pod nogami przyglądając się. Zacząłem się obawiać, że samica w trosce o swoje młoda zacznie szarżować na nas. Moje przypuszczenia się sprawdziły. Cielak wydobył z siebie dziwny dźwięk, a żubr ruszył na nas. Podniosłem z podłogi patyk, który nie mam pojęcia jak się tam znalazł i rzuciłem mu w nos. Zatrzymał się na chwilę, otrząsnął i ruszył dalej. Postanowiłem podjąć kolejną próbę obrony, zacząłem wyć jak lew, ale to także mało dało. W końcu daliśmy nogi i uciekając z budynku szybko zamknęliśmy za sobą drzwi.
Wysłane z mojego Commodore 64