Dziś koło dziesiątej poczułem znużenie więc postanowiłem się położyć i zdrzemnąć ćwicząc WILDA. Skupiłem się na świadomości ciała. Początkowo było wiele napięć więc stopniowo przesuwałem świadomość z jednej części ciała na drugą aż po pewnym czasie poczułem, że jakoś uwolniłem się od napięć i leże sobie komfortowo na plecach nie doświadczając już napięć w ciele, moja świadomość stopniowo zaczęła się zatrzymywać i zacząłem zapadać w drzemkę – po 20min zaczął pikać zegarek i wybił mnie z tego stanu.
Nastawiłem znów na 20min i tym razem położyłem się na boku w pozycji lwa. Wolnienie ciała od napięć teraz poszło mi dość sprawnie i nawet zdziwiłem się nieco, że tak szybko mogłem osiągnąć komfort w tej pozycji. Stopniowo przeniosłem uwagę z ciała na oddech i zauważyłem, ze świadomość zaczyna mi pływać i rwać się tak, ze zapadam raz po raz w drzemkę.
Po chwili wybiło mnie machnięcie maczetą jakie wykonałem moim sennym ciałem, bo aż drgnęła mi ręka, potem ciemność i jakieś nieokreślone rzeczy.
W pewnym momencie zobaczyłem wyraźnie moje dłonie, były jakby mokre, pokryte czymś wilgotnym. Wpatrywałem się w nie przez jakiś czas po czym spontanicznie zacząłem powtarzać: „Widzę moje dłonie we śnie i wiem, że śnię”. Dość długo przypatrywałem się moim dłoniom, po czym nagle znalazłem się w jakimś starym, nie znanym mi domu, było tam mroczno, czułem niepokój, przewijały się tam jakieś osoby. Pomyślałem: dlaczego znalazłem się w tym domu, co tu robię? Nie podobało mi się to miejsce, ale pozostawałem w nim przez jakiś czas w nadziei, że coś się wyjaśni.
Znów zmieniła się scena: nosiłem gałęzie na podwórku, zastanawiałem się co z nimi zrobić, to było męczące. Po chwili zdecydowałem się, ze ułożę je w rogu. Kiedy położyłem te gałęzie poczułem ulgę i pomyślałem, że niepotrzebnie się tym przejmuję. Te sceny, obrazy z krótkimi akcjami, miały związek z napięciem, które odczuwałem i którego nie mogłem do końca się pozbyć. Moja świadomość raz po raz odpływała tak w drzemkę a kiedy sobie to uświadamiałem próbowałem sprowadzić ją do ciała i utrzymać tam, ale było to coraz trudniejsze. Te próby utrzymania świadomości wybiły mnie ze snu więc po chwili pomyślałem, że zobaczę ile czasu mi pozostało czy warto kontynuować. Okazało się, że zostało mi ok. pól minuty więc zacząłem oddychać głęboko by się wybudzić i wstałem. Drzemka pomogła uwolniłem się od senności i zmęczenia.
Ok. 17 po piwku poczułem senność więc pomyślałem sobie, że się na chwilę położę i poćwiczę Wilda. Nastawiłem zegarek na 20 minut i położyłem się. Rozpocząłem rotację świadomości by uśpić ciało i dość szybko zacząłem tracić poczucie ciała więc skupiłem się na oddechu. Oddech też szybko sam zaczął się oddychać, więc nie miałem już nic do roboty. Po chwili zobaczyłem i poczułem, ze stoję przy drzewie z jakąś lancą z zagiętym na końcu ostrzem. Było mroczno i nieprzyjemnie, po jakimś czasie drzewo się wywróciło i odkryłem, że jestem w moim sadzie. Po jakimś czasie znów sceneria się zmieniła, ale ciągle byłem z lancą w tej samej okolicy i tak raz po raz. W końcu znalazłem się z dwoma lancami na strychu kuźni. Tu było przyjemniej, świeże, jasne, deski pachnące żywicą o wiele przyjemniejsze miejsce. W dole widziałem jak ojciec w drzwiach kuźni mocuje się z gałęziami, ale tam nadal było mrocznie i nieprzyjemnie. Po raz n-ty zmieniała się scena, lance w moich rękach stały się gałęziami, które opierałem o ścianę domu, pomagały mi w tym siostrzenice, ale zaraz uciekły przed deszczem. Wybudził mnie dźwięk deszczu padającego za oknem, moja świadomość powróciła do sypialni gdzie drzemałem i zacząłem odczuwać ciało, ale nie chciało mi się ruszać. Zmobilizowałem się i pogłębiłem oddech i zacząłem liczyć mówiąc sobie, że przy 5 otworzę oczy, gdy doszedłem do pięciu otworzyłem oczy i obudziłem się wypoczęty i odświeżony. Minęło 10 minut.